Państwo w państwie trwa i trwać ma. Kaczyński pozwala Macierewiczowi się tlić, bo nigdy nie wiadomo, do czego ten może się przydać. A Rosja to lubi.
Najwyraźniej prezes uznał, że zamiast deficytowym węglem rozgrzeje Polaków nadzieją na biliony z Berlina.
Powód, dla którego Ziobro opowiada takie brednie, jest oczywisty.
Jedynym sposobem przełamania tego impasu byłoby przejęcie funkcji prezesa Rady Ministrów przez samego Kaczyńskiego. Ale pamiętając, jak bardzo nie sprawdził się on w roli wicepremiera, wiemy, że nie podejmie się tego zadania, a nawet gdyby się zdecydował, niczego już by to nie zmieniło.
Owszem, stara kampanijna mądrość brzmi, że każde trzy uściśnięte przez kandydata dłonie przekładają się na jeden dodatkowy głos poparcia. W Polsce jednak wszystko jest trochę na opak.
Co jeśli wskutek potężnego negatywnego elektoratu, jaki obciąża osobiście Donalda Tuska, KO nie zdoła w sondażach wyprzedzić PiS?
Trybunał w obecnej postaci nie tylko kompletnie utracił przymiot niezależności, ale także jest organem próżniaczym, marnującym pieniądze podatników.
Co spowodowało, że z ogłoszonej strategii uświadamiania Polaków, w jak wspaniałym kraju (i pod jak cudowną władzą) żyją, zostało po pierwszym weekendzie tylko szczucie na mniejszości seksualne, Niemców oraz spekulantów?