Platformy mediów społecznościowych przestały kochać Donalda Trumpa – o kilka lat za późno. Cierpliwość skończyła się dopiero w czasie szturmu jego zwolenników na Kapitol.
Twitter, ulubiony środek przekazu Trumpa, zaczął kwestionować wiarygodność tego, co prezydent wysyła w cyberprzestrzeń.
Prezes Twittera Jack Dorsey ogłosił, oczywiście na Twitterze, że jego platforma przestanie od 22 listopada publikować reklamy polityczne. To niezwykle ważna deklaracja, którą należy analizować w kilku perspektywach.
Przesłuchanie przez Kongres USA przedstawicieli Facebooka, Twittera i Google w sprawie szkodliwych treści w internecie przypominało proces generałów, którzy przekonują, że przegrywając kolejne bitwy, kroczą ku zwycięstwu.
Słowa kosztują tylko wtedy, gdy człowiek musi potrzymać rachunek w swoich rękach i pracą tych rąk go spłacić. Taki mechanizm ogranicza hejt w mediach społecznościowych.
Twitter, wzorem Apple, Google i Facebooka, zamknął konta Alexa Jonesa, jednego z największych krzewicieli teorii spiskowych w USA. Dlaczego to ważna wiadomość?
Przed komisją ds. służb specjalnych w Senacie USA trwają przesłuchania szefów technologicznych korporacji: Twittera i Facebooka. Pytanie nie brzmi już, czy czeka je regulacyjna zmiana, ale jaka ona będzie.
Z amerykańskich badań wynika, że przeciwne poglądy tylko wzmacniają nasze własne – przynajmniej w mediach społecznościowych.
Ile można zapłacić za jednego tweeta? Według Jacka Piekary – nawet blisko pół miliona złotych. Pisarz przegrał w sądzie z Dorotą Wellman. Ile jest prawdy w doniesieniach o tym wyroku?
Zbliża się nie kampania wyborcza, ale wojna totalna – alarmują analitycy internetu. Tylko w ciągu trzech tygodni listopada na Twitterze powstało 10 tys. kont udających prawdziwe.