Kto nie chce, ten nie ogląda. Lecz wyborcy PiS oglądają i każdego dnia utwierdzają się w swoim poparciu dla władzy, biorąc za dobrą monetę kłamstwa i oszczerstwa. I trzeba przyznać, że szybko przyzwyczailiśmy się do tego, że telewizja publiczna wygląda jak w czasach PRL albo i gorzej.
Debata w TVP miała zawrotne tempo, a pytania były rozwinięte, tendencyjne i wprost nawiązywały do treści pytań z referendum, które PiS przeprowadza w dniu wyborów 15 października. Wzięli w niej udział przedstawiciele sześciu komitetów wyborczych zarejestrowanych w całym kraju.
O wysokości zarobków w TVP mówi się od dawna, ale co innego plotki, a co innego dokumenty. Z danych, do których dotarł Onet, wynika, że nasi koledzy i koleżanki tanio skóry nie sprzedają: Holecka czy Adamczyk stali się milionerami, podobnie ich nadzorca. NIK w wydatkach TVP wykazał szereg nadużyć.
Kaczyński schodzi z linii strzału; wybrał Przysuchę, bo się boi Tuska – większość tak zinterpretuje rejteradę prezesa PiS, którego do debaty w TVP wezwał lider KO. Można mieć satysfakcję, ale co cenniejsze: widzowie TVP zobaczą wreszcie Donalda Tuska, a nie „Ryżego”.
„Wiadomości” TVP to jakiś obłędny przekładaniec wściekłej nienawiści do Donalda Tuska i bezprzykładnego wazeliniarstwa, niepudrowanej, chamskiej agitki partyjnej, jakiej nie znaliśmy nawet w PRL. Tak kończą dyktatury. Śmiesznie i strasznie.
Pan Miłosz jest klasą sam dla siebie i fenomenem reprezentującym w branży medialnej obsługi aparatu władzy nowy trend kulturowy, który można by z angielska nazwać „no limits” – żadnych ograniczeń!
Widać, że w miarę upływu czasu politycy władzy coraz wyraźniej kontratakują w sprawie afery wizowej, żeby coś ugrać na rzecz swojego sukcesu wyborczego.
Michał Rachoń, choć debiutował w polityce w środowisku Platformy, dzisiaj uchodzi za czołowego tuskofoba. Jeżdżenie po Tusku to najlepszy sposób na szybką ścieżkę kariery w TVP i w obozie Kaczyńskiego.
To oczywiste, że poszczególni kandydaci do parlamentu startują w różnych okręgach, niekoniecznie takich, z którymi są związani. Ale to, co się dzieje w obozie PiS, jest wręcz objazdowym cyrkiem, i to na kwadratowych kołach.
Na pierwszą publikację z opisem brutalnego pobicia dawnej partnerki Michał Adamczyk odpowiedział z brawurą. Po jego stronie stanęli też niektórzy publicyści.