Fale tsunami dotarły aż do brzegów Bałtyku. Szwecja, kraj, który przez dwa wieki unikał konfliktów wojennych, ciągle nie może się doliczyć prawie dwóch tysięcy obywateli, zabitych lub zaginionych bez wieści po kataklizmie w Zatoce Bengalskiej. To największa tragedia od 1709 r.
W drugi dzień chrześcijańskich świąt Bożego Narodzenia świat nauczył się nowego słowa: tsunami. Wieści o tragedii w Azji rozchodziły się po globie niczym sama śmiercionośna fala, siejąc zgrozę i wywołując odruch współczucia. Być może ta katastrofa zmieni na trwałe nasze myślenie i działanie w obliczu klęsk żywiołowych: jesteśmy przecież jedną rodziną ludzką, dziećmi jednego Boga o wielu imionach.
Co się stanie, jeśli któregoś dnia wybuch jednego z wulkanów Wysp Kanaryjskich spowoduje osunięcie do oceanu olbrzymiej masy ziemi? Ruszy gigantyczna fala, która spustoszy Karaiby, Florydę, wybrzeża Ameryki Środkowej i północnej Brazylii. Prawda to czy fałsz?