Od blisko roku Julia Przyłębska nie może wyegzekwować od rządu i prezydenta stanowisk w sprawie kar nakładanych przez TSUE na Polskę. To już piąta nieudana próba osądzenia wniosku Zbigniewa Ziobry.
Bruksela potwierdziła, że grudniowy pisowski projekt ustawy sądowej to sposób na odblokowanie pieniędzy z KPO. Nie zamknie to wszystkich konfliktów praworządnościowych, ale z tego etapu sporu o fundusze dla Polski Komisja Europejska chce się wywikłać.
Widać, że przewag przed tegorocznymi wyborami PiS zbudował sobie multum. A w razie przegranej może – śladem Donalda Trumpa – urządzić rebelię pod hasłem „ukradzione wybory”. Władza próbuje też ustawowo zapewniać sobie bezkarność, Zbigniew Ziobro przeprowadza przez Sejm groźne projekty, nieco przygasła za to „gwiazda” Julii Przyłębskiej.
Trybunał Julii Przyłębskiej stał się czymś w rodzaju spadku obciążonego długiem. Sama prezes będzie więc nadal tkwiła na jego czele, bo chętnych do przejęcia jej spuścizny brak.
Polska uważa, że nikt jej nie może narzucać, co ma ograniczać, a co nie. To my możemy uczyć Europę, jak sankcjonować Rosję.
Władze w Warszawie wnioskują, żeby kary za lekceważenie TSUE przestały być nam naliczane. Właśnie rozpoczął się drugi rok, od kiedy każdy dzień niewdrażania decyzji europejskiego trybunału kosztuje obywateli Polski milion euro.
Krystyna Kornicka-Ziobro, matka ministra, zarzuciła Polsce, że śledztwo w tej sprawie nie było wystarczająco efektywne, dokładne i szybkie.
W środę byliśmy świadkami trzeciego nieudanego podejścia Trybunału Julii Przyłębskiej do sprawy środków tymczasowych i kar nakładanych przez TSUE.
Większość sędziów Sądu Najwyższego oficjalnie odmówiła orzekania z neosędziami. Podpisane przez 30 osób pismo oficjalnie przekazał pierwszej prezes SN Małgorzacie Manowskiej (neosędzi) prezes Izby Karnej Michał Laskowski.
Skutkiem jest to, że neosędzia Kamil Zaradkiewicz po raz drugi uwiarygodnił się za pomocą TSUE w roli sędziego Sądu Najwyższego.