Sędziowie Izby Dyscyplinarnej pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzacie Manowskiej się nie kłaniają. Ona za to kłania się Zbigniewowi Ziobrze.
Rząd Mateusza Morawieckiego do następnego poniedziałku musi odpowiedzieć Komisji Europejskiej, jak zamierza wykonać wyrok TSUE. Można się spodziewać, że odpowiedzią będzie to, co wicepremier Jarosław Kaczyński oświadczył w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej.
Gdyby zgłoszone przez rząd Mateusza Morawieckiego propozycje w sprawie wyroku TSUE były pozorne i gdyby KE dla świętego spokoju na nie przystała, byłaby to jej moralna i polityczna kompromitacja. Nic jednak nie wskazuje, że gotowa jest obejść się byle czym.
Jako zdeklarowany empirysta postanowiłem poczekać do 28 lipca i bezpośrednio doświadczyć tego, co ułożono pod przewodem p. Sakiewicza na łamach „Gazety Polskiej”.
Likwidacja Izby Dyscyplinarnej i wygaśnięcie stosunku służbowego jej sędziów, a także zmiana zasad postępowań dyscyplinarnych – kompleksowe wykonanie wyroku TSUE przygotował senator niezależny Krzysztof Kwiatkowski.
Projekt był już zasadniczo wynegocjowany w połowie lipca, ale Bruksela nagle nacisnęła na hamulec. Zresztą wizyta Ursuli von der Leyen w Warszawie w środku „rebelii” o autorytet TSUE byłaby co najmniej niezręczna.
Władza PiS chce się uwolnić od obowiązku wykonywania orzeczeń unijnego Trybunału dotyczących wymiaru sprawiedliwości. I nic dziwnego, bo sądy i prokuraturę traktuje jako narzędzie rządzenia. Bronią władzy jest Trybunał Julii Przyłębskiej.
Polska ma czas do 16 sierpnia, by oficjalnie poinformować, że podporządkowała się decyzjom TSUE w sprawie sądownictwa. Miała dostać tydzień, ale na przeszkodzie stanęły wakacje.
Skoro władze Polski publicznie zapowiadają, że nie będą słuchać TSUE, to tym samym podważają sens Unii: jej istnienie opiera się na wspólnych zasadach dla wszystkich. Jeśli każdy ma robić to, co mu wygodnie – żadnej Unii nie będzie.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego określający unijne prawo jako niezgodne z polską ustawą zasadniczą media na świecie określają jednoznacznie: to eskalowanie napięcia, które może wyrzucić Polskę poza ramy Wspólnoty.