Wygląda na to, że PiS i rząd Mateusza Morawieckiego nie mają czego bronić: wzięcie sędziów pod but się nie udało i nic nie wskazuje na to, że się uda. Walka o „honor” kosztem miliardów euro w sytuacji, gdy „honorem” jest nieudana reforma łamiąca praworządność, byłaby co najmniej głupotą.
Komisja Europejska zawnioskowała do Trybunału Sprawiedliwości UE o finansowe ukaranie Polski za lekceważenie wyroków i postanowień TSUE. Ta wojna PiS z Unią może bardzo drogo kosztować.
To powoduje, że mimo pięciu lat wzmożonych wysiłków władzy PiS i jego „przystawek” nie udało się przejąć sądownictwa w Polsce.
Polska władza nie odetchnie, nawet gdy już uzyska od Brukseli zatwierdzenie KPO. Instytucje UE co pół roku będą mogły blokować kolejne transze z Funduszu Odbudowy. Tymczasem władza PiS zapisanych tam miliardów euro bardzo potrzebuje.
Bruksela nie odpuści Warszawie łamania postanowień i wyroków TSUE. Według moich rozmówców rozstrzygnięcia w sprawie wniosku o finansowe ukaranie Polski mogą zapaść wkrótce.
Kluczowa dla roli Polski w UE rozprawa przed Trybunałem Julii Przyłębskiej została odroczona. Wygląda na to, że Trybunał wykorzystał pretekst, by nie wydać wyroku w sprawie, która zadrażnia relacje z Unią, gdy w Polsce przebywa wiceszefowa Komisji Europejskiej. Czy w tej grze może być jakieś drugie dno?
Z odpowiedzi rządu udzielonej Komisji Europejskiej wynika, że władza nie zamierza słuchać się TSUE. Rząd powołuje się na to, że sądy konstytucyjne innych państw też kwestionują wyroki unijnego Trybunału. Tak bywa. Jednak są fundamentalne różnice, które czynią działania PiS bezprecedensowymi.
Bardzo chciałbym być świadkiem dyskusji mgr Przyłębskiej i dr Kaczyńskiego o byciu bytu dokonującym się w nicościowaniu nicości, np. na przykładzie reasumpcji głosowania z powodu pomyłki p. Kukiza.
W odpowiedzi dla Komisji Europejskiej władza PiS powołuje się na wyrok Trybunału Julii Przyłębskiej, z którego wynika, że nie musi wykonywać orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE. Po takiej odpowiedzi można się spodziewać wniosku KE o karę pieniężną.
Termin wyznaczony PiS przez Europę mija o północy, więc zapewne wtedy klawisz „enter” zostanie naciśnięty albo koperta zostanie przekazana odpowiedniemu urzędnikowi w Brukseli. Żeby nie było, że „państwo działa na skinienie TSUE”.