Ziemia musiała się zatrząść i tu, i tu, pochłaniając dziesiątki tysięcy ofiar, by Turcy i Grecy, odwieczni nieprzyjaciele (choć sojusznicy z NATO), wyciągnęli do siebie ręce. Deklaracje pomocy składane sobie wzajemnie mają znaczenie symboliczne i - przede wszystkim - praktyczne.
Śmierć przychodzi po czterech dniach. To znaczy, według statystyk ratowników, człowiek pod gruzami i w upale żyje 96 godzin. Czasem dłużej, jeśli nie odniósł ran i jest silny psychicznie. Pomoc musi więc nadejść w ciągu pierwszych dni katastrofy. Czy może nadejść? Turcja - w rozgoryczeniu i żalu - szuka winnych tragedii.
Po kilku dniach już wiadomo: to był jeden z największych kataklizmów w dziejach Turcji. Trzęsienie ziemi, które nawiedziło tereny zamieszkane przez 45 proc. ludności kraju, pochłonęło ponad 12 tys. ofiar. Tyle dotychczas odnaleziono. Bezdomnych jest o wiele więcej, ale Turcy, obawiając się kolejnych wstrząsów sejsmicznych, najpewniej czują się pod gołym niebem.