Policja otoczyła kordonem protestujących pod siedzibą TK i zatrzymywała kolejne osoby. W środku nocy funkcjonariusze siłą wynosili demonstrantów trzymających się za ręce. „Widzimy się znowu o godz. 20” – zapowiedziała liderka Strajku Kobiet Marta Lempart.
Ewentualny wyrok Trybunału Praw Człowieka czy Komitetu Praw Człowieka przy ONZ nie zniesie orzeczenia Trybunału Przyłębskiej. Otworzy jednak drogę do kwestionowania go przed polskimi sądami.
Napięcie społeczne rośnie, bo konserwatywny rząd wprowadził w życie de facto zupełny zakaz aborcji – światowe media niemal jednogłośnie komentują wydarzenia w Polsce.
Publikując wyrok aborcyjny i jego uzasadnienie, Trybunał właśnie odebrał kobietom możliwość oceniania „własnego dobrostanu”. Niech „automatycznie” urodzą, to się przekonają, czy „dobrostan się im naruszył”.
Trybunał Julii Przyłębskiej w końcu opublikował uzasadnienie do wyroku antyaborcyjnego: jest wewnętrznie sprzeczne, daje władzy „furtkę”, by nie zakazywać całkowicie aborcji ze względu na ciężkie uszkodzenie płodu. Tuż przed północą w „Dzienniku Ustaw” opublikowano także sam wyrok.
Wyrok regulujący dostęp do aborcji razem z uzasadnieniem opublikowano po ponad trzech miesiącach zwłoki. Wtedy wywołał falę ulicznych protestów, Strajk Kobiet wezwał do demonstracji także dziś.
Sędziowie komentują m.in. jako „budzącą niesmak” niedawną wypowiedź Andrzeja Dudy, który stwierdził, że jeśli prokuratorzy narzekają na delegacje, to mogą zmienić zawód.
Coraz częściej mamy do czynienia z ponadustawowym bezprawiem ubieranym w ustawowe prawo. Autorytarne tendencje Zjednoczonej Prawicy są oczywiste.
Profil uczestników i zwolenników manifestacji pod szyldem Strajku Kobiet odbiega od medialnego obrazu. Przeciętny protestujący nie jest wcale dobrze wykształconą kobietą z dużego miasta, która domaga się aborcji na żądanie.
Praworządność, według premiera Morawieckiego, to pałka ideologiczna, którą państwa członkowskie Unii okładają Polskę i Węgry, wymuszając na nas wprowadzenie małżeństw jednopłciowych czy aborcję. Rzeczywiście?