Mieszkańcy nadmorskich obszarów już nie chcą tego, co kilka lat temu postrzegali jako szansę. Czyli – wielkich inwestycji. Czy nie za późno się ocknęli? Ich obawy mają podtekst nie tylko ekonomiczny.
To krajowy fenomen: wielka, zróżnicowana aglomeracja i – po raz pierwszy – trzy prezydentki. Pytania: jak się ułoży współpraca? Czy płeć ma znaczenie dla stylu rządzenia i dla miejskich priorytetów? Będą pod lupą.
W Gdańsku i Sopocie wygrały kobiety, Gdynia – po sensacyjnej porażce Wojciecha Szczurka – także ma szansę na swoją prezydentkę. Wybory do sejmiku pomorskiego za to nie zaskoczyły – chyba że skalą poparcia dla Koalicji Obywatelskiej.
Pierwszy prom już dawno powinien pływać. Miał powstać do końca 2020 r. w Szczecinie. Czyżby wiceminister miał amnezję? Trudno też zapomnieć pompę, z jaką w czerwcu 2017 r. inaugurowano w Szczecinie zapowiadany wcześniej plan dźwignięcia „stoczni w ruinie”.
Za pierwszy etap przekopu przez Mierzeję Wiślaną rząd zapłaci o jedną trzecią więcej, niż planował.
W Gdyni można właściwie wszystko. Dzięki temu, że jest miastem modernistycznym, można robić tutaj bardzo wiele rzeczy bez obawy, że zostaną potraktowane jako ahistoryczne lub psujące pejzaż miasta.
Sopot, wciśnięty pomiędzy dwóch znacznie większych sąsiadów, od lat broni się przed ich dominacją.
W państwowych lasach władza leśników nie zna granic. Ale nie w Trójmieście, gdzie do akcji wkroczyli mieszkańcy.
Nie ma spójnego architektonicznie Trójmiasta. Są Gdańsk, Gdynia i Sopot ze swoją historią, specyfiką i stylem.
Z gospodarczym bilansem Trójmiasta eksperci mają problem – uważają, że mógłby być lepszy, niż jest. Natomiast zadowolenia z życia wszyscy mogą mieszkańcom Trójmiasta zazdrościć.