Nowego premiera Gordona Browna przywitały stare problemy.
Tony Blair był Bambim, pieszczoszkiem mediów, bożyszczem tłumów i salonów, a dziś odchodzi niemal w niesławie. Nie zasłużył na takie pożegnanie.
Po uśmiechniętym jak jelonek Bambie Blairze schedę przejmuje buldożer Gordon Brown. Czy ten zacięty Szkot porwie za sobą Anglików?
Nie ma już w Wielkiej Brytanii dylematu, czy popierać Labour czy konserwatystów. W wyborach będą się liczyły osobowości i dlatego pewnie przed szansą stoją nie tyle konserwatyści, co ich nowy przywódca David Cameron.
Brytyjska prasa zaczyna się już żegnać z Tonym Blairem. A w każdym razie wyraźnie daje do zrozumienia, że powinien się pożegnać z władzą. Ale nawet jeśli Blair powoli dogorywa w kraju, to Unia Europejska powinna go żałować.
Wybory 5 maja wygra prawie na pewno lewica, ale czy Tony Blair dalej będzie premierem? A może raczej drugi pan B.?
Raport oczyszczający Tony’ego Blaira odebrano w Europie jako atak na wolność mediów
Za tą śmiercią kryje się zasadnicze pytanie: czy musiało dojść do wojny w Iraku? Nie zdajemy sobie w Polsce sprawy, w jak wielkie tarapaty popadły sojusznicze rządy prezydenta Busha i premiera Blaira, gdy zwycięzcy nie znaleźli broni masowego rażenia. To miał być przecież główny argument przemawiający za obaleniem Saddama. I co?
Premier Tony Blair, najwierniejszy sojusznik Ameryki, postawił wszystko na jedną kartę. Na razie jego notowania rosną, ale popularność na pstrym koniu jeździ: przyszłość premiera zależy od przebiegu i wyniku wojny w Iraku.