Zabrakło tlenu. Ktoś krzyknął, żeby wszyscy biegli do łóżek ratować, bo pacjenci się duszą. W halach Międzynarodowych Targów Poznańskich, gdzie mieści się szpital tymczasowy, rozegrał się dramat.
Zapotrzebowanie na tlen medyczny w ostatnich tygodniach wzrosło sześciokrotnie. Szpitale wstrzymują przyjęcia chorych, a firmy alarmują, że dochodzą do granic możliwości produkcyjnych.
Okres świąteczny zawsze był okazją, by złapać drugi oddech. W tym roku można to potraktować dosłownie, bo podczas epidemii zdrowe i prawidłowe oddychanie nabrało szczególnego znaczenia.
Spalając węgiel, ropę i gaz, pozbawiamy atmosferę tlenu. Ale nawet gdybyśmy ogołocili planetę z roślin, mielibyśmy czym oddychać jeszcze przez miliony lat – to dobra wiadomość. Zła jest taka, że jeśli dostaniemy się do głębokich pokładów paliw kopalnych, czeka nas zagłada.
Nikt z nas nie wyobraża sobie życia bez oddychania i tlenu. Ale bez tej podstawowej funkcji życiowej, a przede wszystkim bez biologicznego napędu, jaki daje ten pierwiastek, nie mogłyby egzystować nasze komórki.
Naukowcy i lekarze wybierają się na Mount Everest. Chcą tam ustalić, dlaczego niektórzy doskonale radzą sobie z niedoborem tlenu. Mają nadzieję, że pomoże to w leczeniu zaburzeń oddychania.
Bary tlenowe cieszą się coraz większym powodzeniem. Ale naukowcy nie potwierdzają, by uczęszczanie do nich służyło zdrowiu. Przeciwnie, taka kuracja może zniszczyć nie tylko kieszeń.