Elita wojskowych profesjonalistów, których wszyscy umownie zwą komandosami, od lat przygotowywana jest starannie nie tylko, jak zwykliśmy sądzić, do akcji uwalniania zakładników, ale przede wszystkim do działań na terytorium przeciwnika, w izolacji, okrążeniu, w skrajnie niekorzystnych warunkach, do owych missions impossible. Taka misja czeka wielu z nich właśnie teraz.
Żaden inny termin nie zrobił w ostatnich dziesięciu latach porównywalnej kariery lingwistyczno-politycznej. Wszyscy go używają, stał się niemal osią amerykańskiej polityki zagranicznej mijającej dekady, lecz kiedy przychodzi do zdefiniowania go, pojawiają się same problemy. Państwa zbójeckie – czyli jakie?
Zamachowcy-samobójcy, którzy spowodowali masakrę na Manhattanie i zaatakowali Waszyngton, bynajmniej nie odpowiadali klasycznemu wizerunkowi islamisty, który wpada do nowoczesności prosto z najmroczniejszego średniowiecza: ze sztyletem w ręku i koranicznymi surami na ustach. Swobodnie poruszali się w społeczeństwach otwartych Zachodu i byli zintegrowani z zachodnią cywilizacją. Lub takich udawali.
Brutalnie wyrządzona krzywda wywołuje pragnienie odwetu. Jeśli ktoś cierpi, innych też ogarnia smutek – zaczynają przeżywać grozę osób wystawionych na bolesne przeżycia. Wielu miało takie właśnie odczucia widząc ludzi skaczących na pewną śmierć z płonących wież WTC. Współczując pytamy jednak, czy odwet może być moralnie usprawiedliwiony.
Nie da się zlikwidować terroryzmu tak długo, jak długo znajdą się fanatyczni wykonawcy tego procederu i tacy, którzy chętnie za to zapłacą. W rurze, którą płyną pieniądze na terror, całkowite zakręcenie kurka jest praktycznie niemożliwe.
Dyskutowana właśnie w amerykańskim Kongresie nowa ustawa antyterrorystyczna rozszerza definicję terroru. Za zbrodnię będą uważane nie tylko zamachy bombowe, ale i hakerska penetracja systemów informatycznych. Kara – nawet dożywotnie więzienie.
Rozpoczęła się pierwsza wojna XXI wieku: 7 października wieczorem USA i Wielka Brytania przystąpiły do bombardowania lotnisk, instalacji radarowych i obrony przeciwlotniczej afgańskich talibów – w odwecie za atak 11 września na Nowy Jork i Waszyngton. Bombardowania te mogą stanowić wstęp do długotrwałej operacji lądowej zmierzającej do obalenia w Afganistanie dotychczasowych władz, które dały schronienie al Kaidzie – bazie terrorystów Osamy ibn Ladena.