Measurable progress, czyli wymierny postęp operacji antyterrorystycznych – tak ocenił sytuację amerykański minister obrony Donald Rumsfeld. Ma on oczywiście więcej danych do oceny sytuacji niż prasa i szersza publiczność. Niepokojące jest jednak to, że szersza publiczność żadnego „wymiernego postępu” nie widzi.
Po 11 września trudniej być pacyfistą. Antyglobaliści, międzynarodówka XXI w., przegrupowują siły. Jak atakować po ataku na World Trade Center i Pentagon? Jak przekonać, że kapitalizm made in USA grozi światu bardziej niż ślepy terror?
Piloci odrzutowców amerykańskich linii lotniczych domagają się prawa do posiadania i użycia broni na pokładzie. Stewardesy chcą mieć przy sobie specjalne elektryczne paralizatory. Z myślą o wielkich pieniądzach liczne spółki oferują najbardziej wymyślne wzmocnienia drzwi prowadzących do tylko dwuosobowej kabiny pilotów.
Półtora miesiąca po tragedii ulotki z nagłówkiem „Missing” – „Zaginiony” naturalną koleją rzeczy odpadają ze ścian, słupów ogłoszeniowych i sklepowych wystaw. Ale przy szpitalu Świętego Wincentego wciąż pracują ochotnicy, którzy przylepiają je na nowo, przynoszą kwiaty i świeczki. Spragnieni głębszego sensu wydarzeń z 11 września do ulotek dolepiają refleksje na temat kondycji ludzkości. Na Greenwich Street, tuż przy szpitalu, dowieszono żółtą szarfę z instrukcją dla zagubionego w obliczu katastrofy społeczeństwa. Po pierwsze: poznaj wszystkich swoich sąsiadów. Po drugie: wyjdź do pralni i do biblioteki, uśmiechnij się. Po trzecie: kup psa, wyjdź z nim na spacer, poznaj innych właścicieli psów z okolicy. Po czwarte: zostań wolontariuszem, zrób coś dla drugiego. Po piąte: zacznij żyć tak, jakby następny dzień był twoim ostatnim. Twoje życie będzie bardziej wartościowe.
Ciężkie jest życie korespondentów piszących o wojskowej kampanii w Afganistanie. Zamiast siedzieć w okopach, – co jest niemożliwe, bo talibowie wyrzucili dziennikarzy – przesiadują na briefingach w Pentagonie. Tam generałowie dozują im wiadomości po aptekarsku. Albo wcale.
Symbol światowego terroryzmu lat 70. i 80. Carlos alias Szakal odbywa karę dożywotniego więzienia w paryskim zakładzie penitencjarnym La Santé (Zdrowie). Kiedy wyszło na jaw, że weźmie ślub ze swoją adwokatką, o mały włos nie przyćmił medialnej gwiazdy terrorysty Osamy ibn Ladena.
W Tadżykistanie i Uzbekistanie mówi się, że tutejsi muzułmanie na dżihad nie pójdą. Ale też wszyscy wiedzą, że talibowie płacą za walkę w swoich szeregach. Pieniędzy zaś w postradzieckiej Azji potrzebują wszyscy. Na przykład na to, by ubierać się w modnym w Duszanbe i Taszkencie amerykańskim stylu: dżinsy, tenisówki, bluza z napisem, czapka bejsbolowa. Zmęczeni wojną Tadżycy boją się Afgańczyków tak samo jak Uzbecy. Jedni i drudzy widzą obrońcę w Rosji.
Można się spodziewać, że dalsza wojna tak właśnie będzie wyglądała: z doskoku. Amerykanie będą przeprowadzać więcej zbrojnych wypadów w głąb Afganistanu, chociaż nic nie wskazuje na to, by wiedzieli, gdzie się chowa wróg publiczny numer jeden – Osama ibn Laden.