Chwała Jackowi Żakowskiemu za podjęcie arcyważnego tematu islamskiego fundamentalizmu i jak sobie z nim radzić. Nie zgadzam się jednak z jego ujęciem, które nazwałbym europejskim. Z mojej amerykańskiej perspektywy sprawa przedstawia się inaczej.
Rozmowa z prof. Adamem Danielem Rotfeldem, byłym ministrem spraw zagranicznych
11 września 2001 r. – po raz pierwszy od inwazji brytyjskiej w 1812 r. – zaatakowano Stany Zjednoczone bezpośrednio na ich terytorium. Ameryka straciła poczucie bezpieczeństwa. Prysło złudzenie, że po zakończeniu zimnej wojny świat wchodzi w erę pokoju nazywaną końcem historii. Prezydent Bush ogłosił wojnę z terroryzmem. Po pięciu latach widać, że Ameryka jej nie wygrywa, a Amerykanie nie czują się bardziej bezpieczni.
Amerykański instytut Pew Research Center co roku prowadzi badania wizerunku USA w kilkunastu krajach. Właśnie ogłoszono najnowsze wyniki. Obraz Ameryki znów się popsuł.
11 września 2001 r. zmienił świat bardziej, niż nam się to wówczas zdawało możliwe, i chyba bardziej, niż dziś nam się wydaje. Ale nie tylko świat się zmienił. My także.
W Londynie nadal czerwony alarm antyterrorystyczny. W portach lotniczych i nad Atlantykiem duża nerwowość, kolejne obostrzenia. Jak długo potrwa stan spotęgowanego strachu przed lataniem? Co generalnie wyniknąć może z sytuacji, gdy z jednej strony burzliwie rozwija się światowa komunikacja, zwłaszcza lotnictwo, a z drugiej – globalny terroryzm?
Nawet jeżeli trudno nam się do tego przyznać, w codziennym życiu zachowujemy się w sposób łatwy do przewidzenia. Dlatego XVIII-wieczne reguły statystyki pomagają dziś wykrywać wirusy komputerowe, złodziei kart kredytowych i terrorystów.
Nowy film Stevena Spielberga „Monachium” to udane połączenie pirotechniki z polityką i psychologią.