Benjamin Barber, autor słynnej książki „Dżihad kontra McŚwiat”, o tym, jak się zmienił świat po 11 września
Norwegowie – po ataku zbrodniarza nowych czasów – zaczęli twardą publiczną dyskusję. Co zrobić, żeby Norwegia nadal była Norwegią.
Norwegia powoli wychodzi z szoku w jakim pogrążyła się po piątkowym, największym w jej historii zamachu terrorystycznym, w którym straciło życie 76 osób.
Piątkowy zamach w dzielnicy rządowej i masowy mord na wyspie Utøya, za którym stoi skrajnie prawicowy fanatyk zwrócił ponownie uwagę na problem polityki wielokulturowości.
Nie Al Kaida, a rodowity Norweg, zwolennik skrajnej prawicy, rasista i zadeklarowany wróg imigrantów stał za atakami na siedzibę premiera i letni obóz młodzieżówki partii rządzącej.
Obraz, jak zawsze przy takiej tragedii, jest w strzępach. Empatia każe myśleć o ofiarach i rodzinach ofiar. Reszta to spekulacje, rzecz w tym kontekście moralnie wątpliwa.
Na długiej liście miejsc, w których spodziewalibyśmy się zamachu bombowego spokojne Oslo jest pewnie gdzieś na szarym końcu. Jednak Norwegia, a wraz z nią cała Skandynawia jest znakomitym miejscem do przeprowadzania ataków terrorystycznych. Takich jak ten piątkowy.
Osama nie był sam. Historię ostatniego półwiecza współtworzyli rebelianci i terroryści.
Koniec Osamy ibn Ladena pokazał nową taktykę Ameryki w walce z terroryzmem: targeted killings, czyli celowane zabójstwa. Zgładzenie szefa Al-Kaidy pomoże Barackowi Obamie w wyścigu o reelekcję, ale komplikuje wojnę w Afganistanie.
Szef al Kaidy Osama bin Laden został zabity w swoim domu wyniku tajnej akcji komandosów. Są poważne wątpliwości, czy jest to zgodne z prawem wojennym i z prawem międzynarodowym.