Jeszcze zanim opatrzono trzydziestu rannych i pochowano siedmiu Izraelczyków, którzy zginęli w środowym ataku terrorystycznym na bułgarskim lotnisku w Burgas, premier Beniamin Netanjahu wyciągnął palec oskarżający w stronę Teheranu: ”to brudna robota Iranu”, oznajmił.
Niczym w policyjnej akcji niespodzianek będzie sporo.
Rok po zgładzeniu Osamy ibn Ladena wciąż nie wiadomo, kto go zdradził. Zazdrosna żona? Osobisty lekarz? A może miłośnik kurzych udek torturowany w mazurskich lasach?
Demokratyczne procedury prawne źle sobie radzą z terrorystami czy sytuacjami ekstremalnymi. Wciąż na nowo zadajemy sobie pytanie: czy nasze zachodnie standardy obrony praw człowieka powinny mieć zastosowanie wobec terrorystów?
Ataki w Tuluzie to pierwszy zamach terrorystyczny we Francji od połowy lat 90. Sprawca nie żyje, ale wciąż nie wiadomo, dlaczego francuskie służby specjalne nie zatrzymały go wcześniej. Na miesiąc przed wyborami reelekcja Nicolasa Sarkozy’ego wisi na włosku.
Mohamed Merah zginął tak jak pewno marzył, aby zginąć. Nieujęty przez policję, z bronią w ręku. Sam napisał sobie scenariusz własnej śmierci. Wywalczył sobie niebo męczenników.
Premier Norwegii Jens Stoltenberg mówi o zamachach w Oslo i na wyspie Utoya, o tolerancji i otwartym społeczeństwie.
Rządy Niemiec przez lata, w imię demokracji, przymykały oko na fundamentalistów islamskich. Teraz za ten błąd mogą drogo zapłacić.
Pomysł porwania samolotów przez mudżahedinów samobójców i zaatakowania wież WTC pojawił się pod koniec lat 90. Dowodzący wówczas Al-Kaidą Osama ibn Laden zaakceptował go i przez trzy lata przygotowywał operację.
Po 10 latach ówczesne oceny rażą patosem, a prognozy nietrafnością. W zbiorowej pamięci Amerykanów 11 września 2001 r. przechodzi do historii. Zwłaszcza po śmierci Osamy ibn Ladena, którą odebrano jako zamknięcie bolesnego rozdziału.