Losowanie dla Igi Świątek poszło świetnie. Przynajmniej w teorii, bo zgodnie z tym, co powtarzała Agnieszka Radwańska, turniejową drabinkę najlepiej oceniać po zawodach.
Iga Świątek ma w finałach Wielkiego Szlema imponujący bilans 4–0. W jej wieku (22 lata) tylko Serena Williams mogła się pochwalić takim osiągnięciem.
To był mecz godny wielkiej stawki, czyli wielkoszlemowego mistrzostwa w Paryżu. Iga Świątek obroniła tytuł i znowu została mistrzynią turnieju wielkoszlemowego. Było 6:2, 5:7 i 6:4. Na korcie Philippe’a Chartiera często oglądaliśmy napis: „Zwycięstwo należy do najwytrwalszych”. Kolejny raz wytrwalszą okazała się wielka mistrzyni z Polski.
Na wyższych szczeblach drabinki mogą czekać na Igę Świątek duże nazwiska: Barbora Krejcikova, Coco Gauff i w ewentualnym półfinale Jelena Rybakina. Tymczasem żeby obronić czołową pozycję w rankingu WTA, trzeba dotrzeć co najmniej do ćwierćfinału.
Iga Świątek przegrała w finale Madrid Mutua Open z Aryną Sabalenką w trzech setach (3:6, 6:3 i 3:6). Światowa jedynka uległa wiceliderce zasłużenie, choć niełatwo pisać te słowa, gdy się kibicuje Polce.
Po półfinale Australian Open Magda Linette wreszcie wyszła z cienia Agi i Igi.
Fantastycznie grająca od niemal dwóch tygodni na kortach w Melbourne Park Magda Linette przegrała dopiero w półfinale z Białorusinką Aryną Sabalenką. W grze o końcowe zwycięstwo wciąż jest nasz deblista Jan Zieliński.
Magda Linette po wygranej z czeską tenisistką Karoliną Pliskovą 6:3, 7:5 awansowała do półfinału turnieju Australian Open w Melbourne. Mecz trwał 87 minut.
Nie ma Igi Świątek, nie ma Huberta Hurkacza, ale jest Magda Linette. Właśnie w pięknym stylu pokonała Caroline Garcię 7:6 (3), 6:4 i tym samym została jedną z ośmiu tenisistek, które walczą o tytuł w Australian Open.
Oskarżany o molestowanie seksualne prezes Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński ustąpił ze stanowiska. A w federacji trwa gorączkowa walka o zatrzymanie sponsorów.