Wydawcy i dziennikarze telewizyjni w Polsce nie radzą sobie z trudną i delikatną materią, jaką jest relacja z miejsca tragedii i zbrodni. „Śmierć w szkole” (w Czarnej Białostockiej) z dopiskiem na ekranie „na żywo” jest tego ostatnim przykładem. I wtedy, i po zabójstwie Jacka Dębskiego kamerzyści niemal nurzali się – poprzez zbliżenia – w krwi ofiar na posadzce i na trotuarze. Owczy pęd, by zaszokować widza, zwiększyć widownię, czy nieznajomość podstawowych zasad i przepisów, które obowiązują w dziennikarskim fachu?
Z dnia na dzień wyszło na jaw, że budżet telewizji publicznej świeci dziurami jak podarta pończocha. Nie pomaga już rozpaczliwe łatanie ani maskowanie ubytków. Zarząd chce ograniczyć wydatki o jedną piątą. Na pierwszy ogień idą programy edukacyjne, publicystyka kulturalna, czyli tzw. misja.
Orwell musi przewracać się w grobie. Jego Wielki Brat miał być przestrogą przed systemem totalitarnym. Tymczasem nasze „bigbradery” – jeden z Sękocina pod Warszawą (TVN), drugi z Bielan pod Wrocławiem (Polsat) przypominają raczej kaowców na wczasach organizowanych przez zakład pracy. Jednak sprawa programów „Big Brother” (BB) i „Dwa światy” (DŚ) elektryzuje opinię publiczną. Jednych dodatnio, innych – ujemnie. Dlatego iskrzy.
Telewizja publiczna, posiadając w swojej repertuarowej kolekcji czarny diament w postaci „Klanu”, nie potrafiła ani go oprawić, ani sprzedać w taki sposób, aby lśnił jeszcze większym blaskiem.
– Czego bym w telewizji nie zrobił? Nie ma takiej granicy. Nie myślę o programie w kategoriach co wolno, a czego nie wolno pokazać – deklaruje Edward Miszczak, dyrektor programowy telewizji TVN. Jego kariera to historia polskich mediów. Zmienia się wraz z nimi, wyczuwając jednak o pół kroku przed innymi, skąd powieje wiatr. Jest superpracoholikiem, działającym na baterie duracell z podwójną energią. Kiedyś robił reportaże radiowe odkrywające białe plamy historii. Potem współtworzył pierwszą komercyjną stację radiową RMF. Dziś, jako dyrektor TVN, podczas eliminacji do programu „Wielki Brat” sadzał ludzi przed kamerą i z wykrywaczem kłamstw kazał odpowiadać na pytania: nago czy w ubraniu?, czy pani kiedyś coś ukradła? Pierwszy właśnie wyemitowany odcinek obejrzało 4 mln widzów.
„Niebieskoocy”, Planete
Skończył się strajk w czeskiej telewizji, ale problem jej niezależności pozostał.
„Wielki Brat” („Big Brother”) zaczął właśnie kreować nowych bohaterów wyobraźni telewidzów. A jak się wiedzie bohaterom słynnego „Agenta”? W ostatnich miesiącach 2000 r. kibicowało im pół Polski. Co się z nimi stało po tym, gdy napisy końcowe ustąpiły miejsca reklamom? Jak „Agent” zmienił ich życie? Wraz z fotoreporterem odwiedził ich ówczesny gospodarz programu.