Od czternastu lat fińskie radio publiczne nadaje jedyny na świecie dziennik po łacinie. Nuntii latini są hitem, a redakcja dostaje tysiące listów z całego świata. Jeden nadszedł z Watykanu z gratulacjami od Jana Pawła II.
Zamiast o wypadku mówi się dziś w telewizji o katastrofie, zamiast o chuligańskiej awanturze – o wojnie band, zamiast słowa burda używa się wyrazu bitwa, zamiast walka – rzeź, grupę przestępczą określa się mianem – mafia. Telewizja straszy, a widownia lubi się bać.
Latem przeciętny telewidz spędza przed ekranem około trzech godzin, czyli o ponad godzinę mniej niż w sezonie jesienno-zimowym. Za to częściej się śmieje, a w każdym razie powinien. Już od wpół do ósmej rano.
Bezrobotni reżyserzy filmowi spełniają się dziś w teatrze telewizji, nie zawsze jednak z najlepszym skutkiem, czego przykładem był zakończony niedawno w Sopocie festiwal Dwa Teatry.
Telewizja stale się odmładza. Coraz młodsze muszą być nie tylko gwiazdy jej programów, ale także sama publiczność.
Długie godziny spędzane przed telewizorem to nie norma, ale forma uzależnienia. Nikt nie wie, ilu widzów stało się teleholikami, ale bardzo wielu ma na nich zadatki.
Nie, nie pozazdrościłam popularności Kubie Wojewódzkiemu z „Idola”, i nie dlatego zgodziłam się być jurorem w „Debiucie”. Poszłam tam z czystej ciekawości. Przygoda okazała się ciekawsza niż niejedna egzotyczna podróż.
Czego się nie tknie, zmienia w złoto oglądalności. W schyłkowym PRL miliony ludzi oglądały komedię „Och Karol” według jednego z jej pierwszych scenariuszy. III RP to „Radio Romans”, „Klan”, „Na dobre i na złe” i teraz kolejny hit: „M jak miłość”. Serial ogląda już ponad dziesięć milionów ludzi, a Ilona Łepkowska nie tylko go wymyśliła i jest głównym scenarzystą, ale też współproducentem.