W Europie Zachodniej wykręcenie telefonicznego numeru telefonu 112 oznacza wołanie: RATUNKU! Takie lądowe SOS. Zawsze kiedy potrzebujemy pomocy, gdy się pali, jesteśmy ofiarą lub świadkiem wypadku na autostradzie, gdy atakują terroryści, wybucha gaz, sąsiad dostał zawału, kot wszedł na wierzchołek drzewa i nie potrafił zejść. U nas numer 112 też jest, ale jak by go nie było.
Na jesieni szykuje się w Polsce wyścig tysiąclecia, może ciekawszy niż olimpiada. Minister łączności właśnie ogłasza przetarg na sprzedaż częstotliwości dla telefonii komórkowej trzeciej generacji (UMTS) za rekordową sumę prawie 3,5 mld dol. Operacja ma się odbyć w 40 dni roboczych, zwycięzca będzie wskazany jeszcze w tym roku. Cena jest mordercza, a tempo przetargu zabójcze. Ministerstwo Łączności powołuje się na interes narodowy. Krytycy koncepcji tego przetargu sugerują, że chodzi raczej o interes grupowy.
SMS (Short Message System, czyli System Krótkich Wiadomości Tekstowych) są tańsze od rozmowy telefonicznej, pracochłonne, ale dyskretne. Od czterech lat triumfalnie kroczą po łączach komunikacji komórkowej. Cierpliwie wystukiwane przez posiadaczy telefonów GSM w tramwajach, na konferencjach, naradach, na czerwonym świetle, krążą między komórkami informując o spotkaniach, o dozgonnej miłości, o stanie konta i zaawansowaniu w podróży.
Debata nad założeniami budżetu na przyszły rok zamieniła się w kampanię promocyjną telefonii komórkowej trzeciej generacji. Sprzedaż licencji na usługi, które nie wiadomo kiedy staną się rynkową rzeczywistością ani czy w ogóle w ciągu najbliższej dekady przyniosą zysk polskim operatorom, ma zgodnie z planami polityków już w ciągu najbliższych dwóch lat ratować budżet przed nadmiernym deficytem.
Gdy w Wielki Piątek dyrektora Zakładu Telekomunikacji w Pile Stanisława Z. aresztowano, w pilskiej elicie władzy zawrzało, bo przecież trudno było pojąć, że kogoś takiego jak dyrektor Z. można po prostu zamknąć. Elita z dyrektorem Z. grillowała, polowała, grała w tenisa i miała do niego pełne zaufanie, ponieważ na przyjęciach u dyrektora bywali ludzie z pierwszych stron gazet. Aż do Wielkiego Piątku dyrektor wydawał się postacią wielką jak, nie przymierzając, hotel Rodło w Pile. Ale gdy tego dnia opuszczał budynek prokuratury, był już o wiele mniejszy.
Jedno z ciekawszych przedsięwzięć technologicznych ostatniej dekady XX wieku nie zdołało przekonać wystarczającej liczby klientów. 12 lat pracy, kilkanaście lotów statków kosmicznych i ponad 5 mld zainwestowanych dolarów poszło w błoto. A dokładniej, spłonie w ziemskiej atmosferze – taki bowiem los czeka w najbliższym czasie 88 satelitów obsługujących system telefonii, który miał ogarnąć wszystkie zakątki Ziemi.