Wsparcie dla osób LGBTQ+ na razie ma charakter imprezowy. Gdy jednak święto się skończy, problemy powrócą. Nauczyciele są świadomi, iż jest to tolerancja chwilowa. Żeby stała się trwała, Tęczowy Piątek należałoby wpisać do szkolnego programu wychowawczego.
Ordo Iuris przestrzega przed „zagrożeniem dla rozwoju psychoseksualnego dzieci”, Barbara Nowak boleje nad „deprawacją i ideologizacją”. A młodzież po prostu robi swoje. I liczy, że następczyni Przemysława Czarnka obejmie Tęczowy Piątek patronatem.
Po wyborach MEiN wywiesił białą flagę, młodzież w spokoju rozwiesza więc na szkolnych korytarzach tęczowe chorągiewki. Choć jednak pokonana prawica nie kąsa, to – przekonują inicjatorzy „Tęczowego piątku” – nie jest jeszcze bezzębna.
Niby był w szkole Tęczowy Piątek, ale tak mizerny i słaby, że przykro było patrzeć. Gdyby go zakazano, jak chce Czarnek, pewnie rósłby w siłę. Zakazane święto działa na nastolatków jak magnes.
Nie możemy się dziwić, że nie widząc jeszcze serialu „Squid Game”, Czarnek wszedł „w stały kontakt z kuratorami, którzy będą badać ten problem”. Albo lekceważeniu Tęczowych Piątków. Daleki jestem od tego, żeby się Czarnka bać. Czarnka trzeba zrozumieć.
Już całe miasto huczy o rzekomym znieważeniu symboli szkoły i narodu. Niedługo wezwie nas kurator i zażąda wyjaśnień. Może nawet będzie oczekiwał, iż naplujemy na znak tęczy.
Nie musimy powtarzać roku, ale z kilku przedmiotów powinniśmy się podciągnąć. Szczęśliwie mamy bardzo dobrych nauczycieli.
Wsparcie dla Tęczowego Piątku ewidentnie płynie wbrew systemowi. W teorii powinno być odwrotnie: dzieci należałoby uczyć, że system jest po to, żeby je chronić.
Lekcje o seksualności, gdy trafi się na to zagadnienie w podstawie programowej, należy prowadzić tak, aby nie było mowy o seksie. Tylko najlepsi nauczyciele to potrafią.
Nie będzie rejestracji i wysyłania materiałów, nie powstanie lista szkół. Kampania Przeciw Homofobii upraszcza formułę Tęczowego Piątku, aby zwiększyć zasięg akcji.