Rozpoczęła się w prasie gwałtowna dyskusja o przyszłości Teatru Narodowego. Potrzebna bez dwóch zdań. Tylko czy musi towarzyszyć jej ton obelżywej deprecjacji wszystkiego, co przez pięć ostatnich lat osiągnął na tej scenie Jerzy Grzegorzewski?
Inscenizacjom nowej dramaturgii często brakuje oddechu i odrobiny szaleństwa. Powodem tego najczęściej jest prozaiczny brak pieniędzy.
:-)
Wygląda na to, że już za chwilę przy naborze do szkół teatralnych przestanie się liczyć aparycja, dykcja, przyrodzone zdolności transformacyjne i ciekawe wnętrze, z którego ma kiełkować fascynująca sceniczna osobowość. (O wiedzy ogólnej nie wspomnę, nie liczyła się nigdy). Podstawowym kryterium zawodowej przydatności stanie się wyłącznie gotowość do przełamywania naturalnego wstydu – inaczej mówiąc: łatwość ściągania gaci na scenie.
Gwiazdą tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Kontakt w Toruniu miał być duński Odin Teatret, jedna z najjaśniejszych legend drugiej połowy minionego wieku. O sprowadzenie tego zespołu dyrektor festiwalu Jadwiga Oleradzka walczyła dobrych parę lat. Czy było warto? Wśród obserwatorów przeważały raczej myśli niechętne. Przy wszelkich jednak zastrzeżeniach sama rozpiętość zamysłu Eugenia Barby postawiła prace pozostałych uczestników festiwalu, młodszych o jedno lub parę pokoleń, w innym świetle.
W ankiecie POLITYKI „Koniec wieku” czytelnicy wybrali powieść o Mistrzu i Małgorzacie jako książkę mijającego stulecia. Czy miłość ta przełoży się gracko na sceniczną wersję, tworzoną przez najwyżej dziś cenionego polskiego inscenizatora? Niekoniecznie. Próby w Starym Teatrze biegły wiele miesięcy i trudno oprzeć się wrażeniu, że rezultat jest wynikiem nie tyle fascynacji, co postępującego rozczarowania Krystiana Lupy Bułhakowowską diaboliadą.
Konstanty Puzyna obwieszczał z emfazą, iż w „Szewcach”, napisanych w 1934 r., wywróżony jest niemal dosłownie przebieg przemian historycznych II wojny i powojnia. Od tej konstatacji minęło już parę dekad, a profetyzm Witkacego pozostał niewyczerpany: pod ukazane w dramacie mechanizmy wciąż daje się podstawiać doświadczenia późniejszych dziejów.
Jak wygląda dzisiaj PRL ze starej książki Tadeusza Konwickiego, wyczarowany na scenie warszawskiego Teatru Współczesnego? Nie budzi przerażenia, ale też nie wywołuje sentymentów.
Rozmowa z Jerzym Stuhrem