Żaden z licznych w tym sezonie inscenizatorów „Makbeta” nie potrafił opowiedzieć o walce człowieka z ciemną stroną swej natury, co jest istotą dramatu Szekspira. Dlatego o kondycji teatru polskiego myślę z niepokojem.
Po latach zachłyśnięcia odzyskaną bliskością z Zachodem i gorliwym przeszczepianiu na polski grunt wszystkich artystycznych nowinek z Berlina czy Londynu polscy twórcy teatralni większą uwagę zaczynają zwracać na to, co grywa się u najbliższych sąsiadów.
Z grupy reżyserów, uczniów Krystiana Lupy, najważniejsi dziś są dwaj, pracujący na dodatek w jednym teatrze: Krzysztof Warlikowski i Grzegorz Jarzyna. Dla niektórych są już klasykami, choć ciągle zmieniają swój teatr. Co oprócz tego ich łączy, a co różni?
Markę teatru zawsze budowały jego etatowe gwiazdy. Dziś – im większa gwiazda, tym rzadziej bywa w teatrze. Przynajmniej w tym, w którym jest na etacie.
O Janie A.P. Kaczmarku wiele osób dowiedziało się dopiero niedawno, kiedy z rąk Johna Travolty odbierał Oscara za muzykę do filmu „Marzyciel”. Przez lata był związany z legendarnym poznańskim Teatrem Ósmego Dnia. Co zostało z tej legendy?
Rozmowa z Pawłem Szkotakiem, laureatem Paszportu „Polityki”