Z egoizmem, z egocentryzmem zawsze mieliśmy do czynienia. Ale kiedyś wstydziliśmy się niegodziwości, w tej chwili już się nie wstydzimy. Cel uświęca środki, i to jest uznane za normę - mówi Jan Englert.
Z najnowszej premiery na dużej scenie Narodowego zapamiętamy głównie blackouty i zmiany dekoracji, ciągłe wnoszenie i wynoszenie barierek i płotów.
Teatr Narodowy w Warszawie nie ma ostatnio dobrej passy.
Żelazna konstrukcja i przewidywalność
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie? To będzie powtórka wieczoru sprzed 40 lat, kiedy w tym samym miejscu i w tym samym czasie odbyło się ostatnie otwarte dla publiczności przedstawienie „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka.
Rozpoczęła się w prasie gwałtowna dyskusja o przyszłości Teatru Narodowego. Potrzebna bez dwóch zdań. Tylko czy musi towarzyszyć jej ton obelżywej deprecjacji wszystkiego, co przez pięć ostatnich lat osiągnął na tej scenie Jerzy Grzegorzewski?
Przed ostatnią premierą w Narodowym Zbigniew Zamachowski skarżył się dziennikarzom, z jakim to mozołem przychodzi mu uczyć się prawidłowego wypowiadania kwestii: "Ja, dawny polski partyzant". Niestety, oglądając przedstawienie trudno nie zauważyć, że nauczyć się w końcu nie zdołał! W ustach aktora zawsze tak celnie trafiającego we właściwy ton i uprawdopodabniającego najwymyślniejsze dialogi, ta nieskomplikowana deklaracja brzmi nieodmiennie fałszywie. Co nieźle symbolizuje kłopoty, jakie dzisiejszy teatr ma i zapewne będzie miał w najbliższej przyszłości z "Kartoteką".