Na ciele Kuby Borkowicza można wytatuować, co się chce i gdzie chce. Ale pod warunkiem, że nigdy wcześniej nie robiło się tatuażu. I w ramach performance’u.
Polacy pokochali tatuaże i coraz śmielej się w nich wyrażają. Branża nie stawia granic. Na laserowym usuwaniu tuszu też się nieźle zarabia.
Kiedy w latach 60. w Stanach Zjednoczonych tatuowali się hipisi, w Polsce było to ciągle w złym tonie. Kojarzyło się z tatuażami esesmanów pod pachami albo z tatuowanymi numerami więźniów obozów koncentracyjnych.
Gdybyśmy jako naród bazowali na zachwycie, a nie na konflikcie, bylibyśmy o wiele dalej, niż jesteśmy, mówi Maurycy Gomulicki, artysta wizualny, autor wystawy tatuaży w Zachęcie.
Jeśli zamierzasz na wakacje wyjechać z nowym tatuażem, zastanów się, czy już pod koniec lata ci się nie znudzi. Będzie bolało!
W latach 90., kiedy w Polsce tatuaż raczkował, na patriotyczne wzory decydowali się tylko skinheadzi. Dziś to jeden z najmodniejszych motywów, bo modnie jest być patriotą.
W przeszłości tatuaż leczył ciało i duszę, zbliżał do bogów i czynił do nich podobnym, określał status i profesję, odstraszał i wabił. Dla badaczy przeszłości te rysunki to ważna wskazówka na temat ich właścicieli.
Co o człowieku mówią tatuaże i kolczyki.
Jeszcze ćwierć wieku temu tatuaże były w Polsce czymś wstydliwym, skrywanym. Robili je sobie więźniowie albo marynarze. Dzisiaj to modny ornament, element popkultury.
Malowanie, tatuowanie, deformowanie czaszki, przekłuwanie, wypalanie, nacinanie, piłowanie i łamanie – wszystko to robiono od tysięcy lat w imię piękna, tradycji lub religii.