Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości wydał orzeczenie w sprawie wymierzonych w Rosję ukraińskich oskarżeń. Wyrok jest ostateczny, niezaskarżalny i rozczarowujący.
Rozmowa z Mustafą Dżemilewem, dysydentem w czasach ZSRR, przywódcą Tatarów krymskich, a dziś ukraińskim deputowanym, o tym, dlaczego Rosjanom już nie zależy na świecie, i o powrocie do domu w Aj-Serez.
Bitwa pod Podhajcami, pierwsze wielkie zwycięstwo Jana Sobieskiego, rozpoczęła drogę niezwyciężonego hetmana do korony Rzeczpospolitej.
W tych dniach Tatarzy krymscy wspominają dziesiątki tysięcy swoich rodaków wymordowanych przez Stalina. Przed 71. rocznicą deportacji Tatarów krymskich przez ZSRR rosyjskie władze okupacyjne zakazały Medżlisowi organizowania obchodów.
Rozmowa z Mustafą Dżemilewem, bojownikiem o prawa Tatarów i prawa człowieka, laureatem Nagrody Solidarności, którą odbierze dziś, 3 czerwca, podczas uroczystej gali w Zamku Królewskim.
Trudno było znaleźć lepszego kandydata do Nagrody Solidarności niż Mustafa Dżemilew. Ten legendarny prawie przywódca krymskich Tatarów i sowiecki dysydent mógłby swoim życiorysem bojownika o demokrację, bojownika przeciwko sowieckiemu totalitaryzmowi, obdzielić co najmniej kilka osób.
Na Krym, opanowany przez Tatarów, apetyt miały różne mocarstwa, ale to carowie okazali się najbardziej przebiegli. Napisali scenariusz przejmowania półwyspu.
Szarża jazdy tatarskiej w wojnie 1939 r. symbolicznie zamknęła dzieje tej narodowej mniejszości, osiedlającej się na ziemiach Rzeczpospolitej Obojga Narodów od końca XIV w.
Na sznurku suszą się pampersy, powiewają jak flagi. Tatarki wróciły na Krym i rodzą dzieci: z miłości do ojczyzny i nienawiści do rosyjskich sąsiadów.
Trudno zgadnąć, czego naprawdę chcą rosyjscy Tatarzy: niepodległości czy współrządzenia Rosją. Jak za starych dobrych czasów.