Los dał tangu długie życie. Takie słowa cisną się na usta po obejrzeniu filmu dokumentalnego 'Café de los Maestros' Miguela Kohana.
Z Francji nadciąga nowe szaleństwo.
Dziewięć kobiet z zakładu karnego przy Areszcie Śledczym Grochów założyło zespół tradycyjnych tańców kaukaskich i wyruszyło w tournée po męskich zakładach karnych i aresztach.
Podczas turniejów tańca towarzyskiego dumni rodzice uwieczniają młodziutkich tancerzy na dziesiątkach zdjęć. Rzeczywiście pięknie udają dorosłych na parkiecie. Po latach robi im się inne fotografie, nie przeznaczone już do rodzinnych albumów. To rentgenowskie zdjęcia stawów i kości.
Proszę napisać, że jestem kobietą po pięćdziesiątce z rozmiarem ubrania 50, nie chudzinka jakaś, i że na emeryturze zaczyna się drugie życie – podkreśla Janina Jackowska, jedna z uczestniczek warsztatów tańca dla seniorów w Bytomiu. Starość może dziś wyglądać inaczej.
Odczuwali potrzebę tworzenia. Dla zabicia czasu, którego mieli w nadmiarze. Więc wzięli żelazny łańcuch od krowy, koc od gaśnicy, śruby, a także paliwo. Wyszli na parking. Skręcili, podpalili, zamachali. Taki był początek artystycznej drogi tancerzy ognia z Bartoszyc.
Tango wręcz wymaga szczerości, dlatego świetnie się w nim czują ludzie odważni i uczciwi: bo to nie lada sztuka publicznie pokazać, co komu w duszy gra. Inaczej tango męczy.
Miały dotrwać dwie, góra trzy pary – tak przewidywali organizatorzy Kaliskiego Maratonu Tańca. Nie przypuszczali, że nagroda w wysokości 10 tys. zł wyzwoli w ludziach taką determinację. Po 23 godzinach tańca na parkiecie walczyła ponad połowa. Strugi potu, zaciśnięte zęby, zwolnione ruchy opuchniętych nóg, ale nikt nie chciał się poddać.
W przechowywanych w Bibliotece Jagiellońskiej XV-wiecznych traktatach taniec wywodzony jest z Sodomy i nazywany ofiarą składaną diabłu, procesją diabelską, diabelskim kręgiem. Przez wiele stuleci Kościoły różnych wyznań prowadziły zawziętą walkę z muzyką i tańcami. Podejmowali ją też rozmaici świeccy bojownicy ideologicznej czystości.