Teatry polskie lubują się w klasyce zachodniej i świeżych sztukach krajowych. Do lamusa odeszła niemal cała dramaturgia epoki PRL. Na młodych reżyserach nie robią wrażenia nawet utwory żyjących klasyków, Mrożka i Różewicza. Są jednak wyjątki.
Zawsze lokował się na obrzeżach, z dala od literackich i geograficznych stolic. Z tym, co widział, czego doświadczył, idzie własną poetycką stroną. Dziś, kiedy Tadeusz Różewicz kończy 80 lat, nikt nie ma wątpliwości, że świadomie wybrany przez niego artystyczny margines znalazł się w środku poetyckiego parnasu.
[tylko dla znawców]
Patriotyzm to idiotyzm – warknął do mikrofonu lokalnej rozgłośni radiowej młody chłopak tuż przed świętem 11 listopada. Jak mógł!? Wpadł w złe wpływy? Może wyszedł wprost z widowni spektaklu „Spaghetti i miecz” w Starym Teatrze, pełnego naigrawań z kombatanctwa i narodowej tromtadracji? Aliści oświadczenie chłopaka było przecież tylko odpowiedzią na pytania reporterki. A pytanie padło jedno, ciotczyno-pimczyne: „Czy kochasz Polskę?”. Zatem jeśli on z widowni, to pytająca wprost ze sceny musiała urwać się przed mikrofon. Ze sceny, na której z pompowania się ojczyźnianym frazesem Kazimierz Kutz zmontował cały kosmiczny cyrk.
Tadeusz Różewicz przekazał następcom niepewność jako podstawową figurę poetyckiego wyrazu u schyłku trudnego XX wieku. To ciągle jest prawdziwe i żywe.