Kolejne zmiany w kodeksie wyborczym przeszły ekspresem przez Sejm i wylądowały w Senacie. Czy dają nadzieję na demokratyczne wybory? Kto je może wygrać?
Dziwna to była debata. Jakby prowadzono ją w jakimś innym świecie, w którym nie ma wielkiego kryzysu politycznego, a epidemia stała się już prawie przeszłością.
Gra zaczyna się od nowa – poinformował „Gazetę Wyborczą” szef Porozumienia Jarosław Gowin. Wybory mają odbyć się latem w powszechnym trybie korespondencyjnym, ale na zmienionych zasadach.
Wyborcza usługa pocztowa zapewne przejdzie do historii jako przykład, do czego prowadzi polityczne szaleństwo przedsiębrane w celu zachowania raz zdobytej władzy.
Czy w świetle prawa wyborczego wykluczenie Polonii z głosowania powinno być powodem do uznania wyborów za nieważne?
Jeśli uratowanie wolnościowej demokracji jest istotne, to przełknięcie Gowina nie wydaje się dużą ceną, a raczej nadarzającą się niespodziewanie okazją.
Możliwych jest kilka lub nawet kilkanaście opcji. Wybory w maju, jesienią, w przyszłym roku lub za dwa lata. Klasyczne, korespondencyjne lub mieszane. Który scenariusz jest najbardziej prawdopodobny?
Wciąż nie wiadomo, kiedy będą wybory, ale według średniej sondaży Andrzej Duda mógłby je wygrać w pierwszej turze. Przeważa zwłaszcza wśród osób, które chcą głosować w maju – pisze brytyjski politolog.
Co gdyby wybory prezydenckie odbyły się w terminie? Mimo rosnącej przewagi urzędującego prezydenta sondaże nie dają mu zwycięstwa w pierwszej turze. Nie wiadomo jednak, jak rozwój epidemii wpłynie na poparcie kandydatów – pisze brytyjski politolog.
Nocna konferencja prezydenta z szefami rządu, KRRiT i Rady Mediów Narodowych nie kończy spektaklu wokół 2 mld zł na media zwane publicznymi. W tym tygodniu rytm kampanii nada też koronawirus.