Zadanie było podwójnie skomplikowane. Po pierwsze, w przypadku malarstwa i rzeźby wiek kalendarzowy nie pokrywa się z tym, co zwykło się uważać za sztukę współczesną (zdaniem jednych ta narodziła się pod koniec XIX wieku wraz z impresjonistami, zdaniem innych - dopiero około 1910 r. wraz z abstrakcją). Ponadto wielu twórców kończącego się stulecia, choć wybitnych, artystycznymi korzeniami tkwiło raczej w minionej epoce. Uczestnicy ankiety we własnym sumieniu musieli rozważyć, jaką optykę wyboru przyjmują.
Panuje przekonanie, że likwidacja cenzury w Polsce miała jeden zgubny efekt: dramatycznie obniżyła narodowy poziom żartowania. Oglądając pokonkursową wystawę Satyrykon ´99 w warszawskim Muzeum Karykatury trudno nie zgodzić się z tą tezą. Na pocieszenie wypada dodać, że tępawe ostrze satyry ujawnili także twórcy z innych krajów. Może to jakiś ogólnoświatowy kryzys poczucia humoru?
W tym roku mija 50 rocznica objęcia panowania nad polską sztuką ludową przez Cepelię. Obchodzono ją skromnie, bo też i władza już nie ta co przed laty. Dziś "król panuje, ale nie rządzi", karmiąc się pamięcią o przeszłej potędze. A jest co powspominać.
Największe galerie w Polsce pracują sezonowo. Gdy tylko robi się ciepło, stare miasta niemal wszystkich większych miast zapełniają się planszami i sztalugami, na których twórcy wszelkiej maści i proweniencji zawieszają swoje dzieła. Rozpoczyna się wielkie kuszenie turystów pędzlem, piórkiem, węglem. I tak aż do jesiennych słot, a niekiedy nawet do pierwszego śniegu.
Szkło otacza nas zewsząd, nie poddając się w wojnie z plastikiem. Przez całe wieki było drogie, niedostępne, otoczone aurą tajemniczości. Francuscy krytycy i historycy sztuki nazwali je poetyckim tworzywem.
Najnowsze osiągnięcie techniki to pies-robot skonstruowany w USA. Elektroniczny burek kosztuje 2,5 tys. dolarów. Można z nim wyjść na spacer, a on na trawniku będzie metalowym nosem toczył piłkę. Nie szczeka, nie łasi się do nóg, nie pilnuje domu, ale za to nie trzeba go karmić i wyprowadzać trzy razy dziennie na siusiu. W czasach konsumpcji i komercji żywe psy coraz częściej stają się gadżetami. Jak luksusowy samochód, telefon komórkowy lub modny zegarek.
Kończy się XX wiek, a wraz z nim odchodzi bezpowrotnie w mrok przeszłości sztuka malarstwa, rzeźby, grafiki. Czas więc spalić blejtramy, połamać pędzle, wyrzucić dłuta i rylce... Nie, to nie jest początek awangardowego manifestu artystycznego. To tylko wniosek, do jakiego dojść można zwiedzając słynną Międzynarodową Wystawę Sztuki - Biennale w Wenecji, otwartą uroczyście 12 czerwca.
Tak naprawdę mało kto wie o istnieniu nubiologii i zasługach Polaków w tej dziedzinie. A przecież w tym roku polska archeologia obchodzi czterdziestą rocznicę badań w Nubii. Galeria Faras to jedyne poza Chartumem miejsce, gdzie można podziwiać arcydzieła malarstwa tego kraju. Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW zorganizowało obecnie wystawę zatytułowaną "Z piasków Nubii".
W 1923 r. grupa młodych malarzy krakowskich zawiązała tzw. Komitet Paryski (KP). Jego członkowie, zwani kapistami, żyli długo i szczęśliwie, ważąc zasadniczo na powojennych losach rodzimego malarstwa. Z jednym wszakże wyjątkiem - artysty, który żył krótko, nękany osobistymi tragediami. Nazywał się Zygmunt Waliszewski.
Na Andrzeju Mleczce pierwsze poznały się władze jego rodzinnego Tarnobrzega. Jeszcze w latach siedemdziesiątych zażądały, by niezwłocznie przedstawił wiarygodne świadectwo potwierdzające, iż jest człowiekiem uczciwej pracy, nie zaś pasożytem społecznym.