Dobrze się stało, że działalność odremontowanej i otwartej po dłuższej przerwie stołecznej Zachęty zainaugurowano wystawą „Między ekspresją a metaforą” subiektywnie interpretującą najnowszą historię sztuki, a przez to skłaniającą do przemyśleń.
Anioł waży niewiele, najwyżej pół kilograma. Skórę ma słoną, twardą, choć w zasadzie jest kruchy i delikatny. Nie boi się ognia. Im więcej ognia, tym lepiej dla anioła.
Rembrandt jest dla Holendrów tym, kim Chopin dla Polaków. O ile jednak my przyjmujemy postawę "podziwiajcie, jaki on jest wielki", o tyle Holendrzy wydają się hołdować zasadzie "przekonajcie się, jaki on jest wielki". Raz jeszcze, nie czekając na żadną okrągłą rocznicę, postanowili przypomnieć w spektakularny sposób, że autorowi "Straży nocnej" należy się nieustanna adoracja. Tym razem pretekstem stały się autoportrety słynnego artysty.
W większości polskich mieszkań ściany nadal zdobią jedynie ślubne zdjęcia, kolorowe kalendarze, a w najlepszym razie masowo sprzedawane w sklepach meblowych reprodukcje impresjonistów oprawione w tandetne plastikowe ramy. W tej sytuacji zachęcanie ludzi do obcowania ze współczesną sztuką wydaje się zajęciem karkołomnym. Spróbować jednak warto, tym bardziej że są w Polsce galerie, które mają się czym pochwalić. Oto subiektywny przewodnik po tych najważniejszych i najlepszych:
Lokalne układy polityczne i uległość wobec miejscowych dostojników Kościoła mogą zaważyć na losach "Sądu Ostatecznego" Memlinga, jednego z dwóch najcenniejszych dzieł malarskich, jakie mamy w polskich zbiorach muzealnych. Od 1956 r. jest on wystawiany w gdańskim Muzeum Narodowym. W Bazylice Mariackiej, gdzie wisiał przed wojną, znajduje się XIX-wieczna kopia.
Znajomi, znajomi znajomych i nieznajomi zaczynają chłonąć praski klimat już na ulicy. Mijają spowite w karakuły tapirowane Rosjanki, zasiedziałe na plastikowych wiadrach znudzone handlarki złota z Bazaru Różyckiego, męskie towarzystwo leniwie pogrywające w karty w pobliskim barku. Zerkają na nietknięte ręką speców od dekoracji wystawowe okna wiekowych rzemieślników, którzy przyrośli do drewnianych, skrzypiących krzeseł. Rzucają okiem na niechlujne, opasłe sprzedawczynie mięsa. Przyspieszonym krokiem okrążają watahy bazarowych cinkciarzy, cumujące w bramach grupki pijaczków. Na wpół przerażeni, na wpół zachłyśnięci plebejskością trafiają na liche podwórko przy Białostockiej. Po zbutwiałych schodkach docierają do rozklekotanej windy, która - z bożą pomocą - dowozi ich do czterech pracowni malarzy i fotografików.
Wieloletni współpracownik naszej redakcji i jeden z pierwszych laureatów Paszportów "Polityki" Stasys Eidrigevicius ukończył 50 lat. Z tej to okazji zorganizowano w Krakowie, równocześnie w Pałacu Sztuki i w Pałacu Larischa, wielką retrospektywną wystawę jego prac. Obrazuje ona drogę, jaką przebył artysta z małej litewskiej wioski na międzynarodowe salony artystyczne.
"Serenissima. Światło Wenecji" - 25 października Muzeum Narodowe w Warszawie otworzy wystawę niezwykłą. Widzowie obejrzą nie tylko wspaniałe obrazy ze szkoły weneckiej. Poznają również ich ukryte życie. Obraz przemawia bowiem nie tylko wizerunkiem zewnętrznym. Tajemnice kryje każdy atom pigmentu, gruntu czy werniksu. Opowieść o kilkusetletnich dziejach obrazów z warszawskiej kolekcji zebrało podczas czteroletniego programu badawczego ponad 60 naukowców z instytutów badawczych Torunia, Krakowa i Warszawy. W bezprecedensowym projekcie uczestniczył nawet Instytut Energii Atomowej w Świerku.
Jeśli nie liczyć żołnierzy, pierwszymi Europejczykami korzystającymi w pełni z prawa do osiedlania się i pracy na całym kontynencie byli artyści. Za pierwszego prawdziwego "obywatela nowoczesnej Europy" można uznać Rubensa. Po piętach deptał mu zaś Anton van Dyck.