Hutnicy, traktorzystki i przywódcy partyjni upozowani w teatralnych gestach, nieodmiennie pełni radości i optymizmu malującego się na twarzach. Akademicki porządek kompozycji, pospieszna bylejakość malarska i infantylizm psychologiczny. Właśnie tak z reguły pamiętamy sztukę socrealizmu. Otwarta niedawno w stołecznej Zachęcie wystawa „Nowocześni 1948–1954” uświadamia, że rzeczywistość artystyczna tych czasów była nieco bardziej skomplikowana.
Jest sprawą dość oczywistą, że żadna ankieta, czy to plebiscytowa, czy rozpisana między fachowcami, nie stworzy wiarygodnej i trwałej hierarchii najwartościowszych artystów czy pisarzy. Nikt przytomny z organizatorów podobnych przedsięwzięć nie stawia sobie takich celów. Zarówno jednak ankieta „Polityki” „Najwięksi twórcy sztuki XX wieku”, jak i wystawa w Zachęcie „Słońce i inne gwiazdy” przyniosły inne, warte upowszechnienia rezultaty.
Zdaniem publiczności
W ostatnim dziesięcioleciu prawdziwym monopolistą w organizowaniu wystaw sztuki z C.K. Austro-Węgier i Niemiec przełomu XIX i XX wieku stał się Kraków. Pokazywano tam między innymi dorobek takich gwiazd jak Egon Schiele, Gustav Klimt, Emil Nolde, Oskar Kokoschka. Przełomu w tej praktyce dokonała ostatnio sopocka Państwowa Galeria Sztuki, sprowadzając kolekcję dzieł Alfreda Kubina.
„Galeria Zachęta ulega »Polityce«, która idzie na pasku kultury masowej” – stwierdził oburzony prof. Stefan Morawski w dyskusji panelowej zorganizowanej przy okazji wystawy „Słońce i inne gwiazdy” (POLITYKA 10). Sala kinowa Zachęty pękała w szwach i zgromadziła najwybitniejszych polskich luminarzy historii i krytyki sztuki. Okazało się, że nasz redakcyjny pomysł rankingu wyłaniającego dziesięciu najwybitniejszych twórców polskiej sztuki XX wieku i powstała na jego bazie ekspozycja rozbudziły ogromne emocje.
W stołecznej Zachęcie trwa wystawa „Słońce i inne gwiazdy”, inspirowana listą dziesięciu najwybitniejszych artystów polskich XX wieku, opublikowaną jesienią 1999 r. w „Polityce”. Pomysł ów prowokuje do rozmyślań na temat hierarchii w sztuce, sensu oceniania już dziś tego, co wydarzyło się w malarstwie i rzeźbie minionych stu lat. Czy nasze dzisiejsze sądy przetrwają próbę czasu? Jak mierzyć wielkość, geniusz, artystyczną doskonałość? Artykuł Andrzeja Osęki jest pierwszym z cyklu refleksji na ten temat. Zapraszamy do dyskusji.
„Słońce i inne gwiazdy” to wystawa, której nie wymyśliłby żaden kurator w Polsce. Jak wytłumaczyć pomieszczenie obok siebie twórców żyjących w tak odległych światach wyobraźni jak Witkacy i Opałka, Strzemiński i Wojtkiewicz, Kobro i Kantor? Czy to się podoba, czy nie – takie były wyniki ankiety przeprowadzonej przez „Politykę” jesienią ’99 na najwybitniejszych polskich twórców sztuki XX wieku. Ekspozycja ich dzieł została otwarta w stołecznej Zachęcie. Głównym sponsorem wystawy jest „Polityka”.
W gdańskiej Łaźni, bodaj najbardziej poniewieranej przez lokalne władze galerii w Polsce, trwa wystawa „Negocjatorzy sztuki. Wobec rzeczywistości”. Jej tytuł brzmi obiecująco. Z jednej bowiem strony przywołuje tradycyjne pytania o rolę, miejsce i posłannictwo artysty w życiu i społeczeństwie. Z drugiej – daje do zrozumienia, że mamy do czynienia z syntezą tego, co dzieje się obecnie w polskiej sztuce.