Ta wystawa zdjęć zrobionych w gorących punktach świata ma poruszać, szokować. Oglądając dziesiątą jej edycję czujemy się jednak znurzeni
Tadeusza Kantora pamiętamy najczęściej dzięki jego teatrowi. Rzadziej – dzięki jego malarstwu. Wyjątkowo tylko – dzięki jego happeningom i artystycznym akcjom. I ten właśnie nieco zapomniany obszar aktywności postanowiono ostatnio przywrócić pamięci wystawą w krakowskim Bunkrze Sztuki. A przy okazji postawiono na nowo fundamentalne pytanie: czy był Kantor jedynie zręcznym naśladowcą zachodnich artystów, inteligentnie adaptującym artystyczne mody, czy – wręcz przeciwnie – oryginalnym twórcą, wnoszącym do historii sztuki nowe wartości?
W 1967 r. Beatlesi wylansowali jeden ze swych wielkich przebojów: „All you need is love” (Miłość jest wszystkim, czego potrzebujesz). Ten sam tytuł nosi wystawa otwarta ostatnio w gdańskiej galerii Łaźnia. Zbieżność nie jest przypadkowa: za każdym razem chodziło o manifestację. W piosence – ducha wolnej miłości epoki dzieci-kwiatów. W galerii – postaw współczesnych artystów wobec miłości.
Na początku lat 90. dość powszechnie głoszono zgon artystycznego plakatu. Skomercjalizował się, zniknął z ulic wyparty przez wielkie handlowe billboardy, zatracił swój dawny urok – głosił komunikat o śmierci. Nekrologi okazały się jednak przedwczesne. Otwarte niedawno w Warszawie Międzynarodowe Biennale Plakatu daje wspaniałą okazję do porównania kondycji rodzimej „sztuki ulicy” z tym, co robi się na świecie.
Imię: Polonia. Płeć: żeńska. Wzrost: średni. Wiek: 20–30 lat. Stan cywilny: panna (?). Dzieci: liczne, cały naród. Lico: blade. Szata: powiewna. Wyraz twarzy: bardzo cierpiący. Stan psychiczny: bezwolność z elementami autyzmu i melancholii. Stan zdrowia: ogólne osłabienie, chore serce, chora dusza. Znaki szczególne: obiekt kultu.
W epoce kultury obrazkowej zanika w Polsce jedna z najstarszych i najbardziej klasycznych form obrazkowych – ilustracja książkowa. Wszechwładnie króluje importowana tandeta a` la Disney. Niezrównany Michał Elwiro Andriolli zapewne przewraca się w grobie.
Przedstawicieli gdańskich elit nieco szokuje pomysł malarza Macieja Świeszewskiego i księdza Krzysztofa Niedałtowskiego, by namalować „Ostatnią Wieczerzę”, gdzie apostołom użyczą twarzy gdańscy notable. Wchodzisz do kościoła, a tu z ołtarza głównego z obrazu o gigantycznych rozmiarach dziewięć metrów na pięć spoglądają na ciebie znajomi, o których to i owo wiesz, których niekoniecznie lubisz i szanujesz. I jak tu uklęknąć?
Gdy polski telewidz słyszy słowo „kultura”, natychmiast ogarnia go nuda i zniechęcenie.
Po raz pierwszy pokazano w Moskwie na wystawie dokumenty i przedmioty związane z ostatnimi chwilami Hitlera i jego przybocznych. Przez powojenne półwiecze ZSRR nie przyznawał się, że je posiada i nigdy wcześniej ich publicznie nie pokazywał.
Krytycy i eksperci artystyczni, którzy w gmachu Zachęty dyskutowali nad przeprowadzonym przez „Politykę” rankingiem dziesięciu najwybitniejszych twórców XX wieku oraz wystawą, która z niego wynikła (POLITYKA 14) – poświęcili sporo uwagi temu, co napisałem w artykule „Punktacja wzlotów” (POLITYKA 11).