Od ponad 20 lat „Sąd Ostateczny” zalega w gdańskim Muzeum Narodowym. Ten bezruch absolutnie arcydziełu Hansa Memlinga nie służy.
O jakiejkolwiek obrazie uczuć religijnych nie może być mowy i jestem przekonany, że każdy sąd podzieliłby ów tok rozumowania. Skąd więc taka nerwowość i protesty, wyrażone przez kościelnych hierarchów, ale też polityków (Matteo Salvini, Mateusz Morawiecki), a nawet biznesmenów (Elon Musk)?
Na świętych obrazkach, ubrany w oświęcimski pasiak czy śpiewający w rock-operze – zawsze jest rozpoznawalny. Ma idealny owal twarzy, prosty nos, brodę i włosy do ramion. Wizerunek Jezusa nie zmienia się od ponad 1700 lat. Skąd wiadomo, jak Chrystus wyglądał?
Awantura z powodu duńskich karykatur Mahometa czy u nas wokół magazynu ilustrowanego, który twarz piosenkarki madonny wpisał w obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, skłania do przypomnienia wielkich historycznych sporów o miejsce obrazów w religii.
Bartek od trzech tygodni jest zajęty gipsowym św. Wojciechem. – Skończyłem już jego atrybut, czyli wiosło – objaśnia. Figura wysoka na półtora metra, waży około 250 kg. Brakuje jeszcze głowy z tiarą i pastorału. – To może też być św. Stanisław, obaj byli biskupami. Wtedy przerabiamy szatę, zamiast wiosła dajemy klucze.
W kościele parafialnym w Gdowie uwieczniono w latach osiemdziesiątych papieża Jana Pawła II w towarzystwie generała Wojciecha Jaruzelskiego. Już później na drzwiach rzeszowskiej katedry pojawiły się twarze marszałka Józefa Ślisza i miejscowego działacza rolniczej Solidarności, a także podobizny siostry i szwagra pani architekt, która drzwi zaprojektowała.
- Skąd pomysł na szkołę ikon? - ojciec Leontij Tofiluk podnosi dłoń w górę.
- Od Pana Boga. Ja tylko zrealizowałem.