Drodzy Rodzice, Nauczyciele, Dyrektorzy szkół, Przyjaciele, wszyscy, którym zależy na edukacji prześlijcie ten list dalej, protestujcie, nie dawajcie swojej zgody na złe zmiany – cofające nas do czasów PRL.
W myśl nowych przepisów szkolne stołówki mniej solą jedzenie. Za to coraz bardziej je pieprzą.
Czy to dobrze, że będzie bezpłatny, rządowy podręcznik dla wszystkich pierwszaków? Sprawa wydaje się oczywista, a jednak od wielu tygodni trwa wokół tego pomysłu, firmowanego przez premiera i minister edukacji Joannę Kluzik-Rostkowską, gorąca awantura.
Darmowy podręcznik dla pierwszaków miał zapewnić rządowi sympatię rodziców pół miliona maluchów. Na razie wpędził ich w nerwy, gdyż zanosi się na kompletną klapę.
Reforma programowa obejmie wiele przedmiotów, ale tylko historia budzi takie emocje, że aż doprowadziła do głodówki.
Białe szkoły, studniówki nawet na koniec podstawówki, nigdy nieużyte książki, druty i skalpele. Za to wszystko trzeba zapłacić, posyłając dziecko do szkoły. Teoretycznie bezpłatnej.
W podstawówce w Sejnach 11-letni uczeń rozciął koleżance wargę. Między ojcem-strażakiem ogniowym a ojcem-strażnikiem granicznym rozgorzała prawdziwa wojna.
Z początkiem roku szkolnego do biura rzecznika praw dziecka wpłynęło pięć skarg od rozżalonych rodziców, że ich dzieci bez pytania kogokolwiek o zgodę zostały przeniesione do innej klasy – tej gorszej. Szufladkowanie uczniów, ponoć odwieczne, nasiliło się zdaniem pedagogów wraz z reformą systemu edukacji. Wbrew jej założeniom, bo przecież w państwowym szkolnictwie wszyscy mieli mieć równe szanse.