Głównym celem pięciodniowej wizyty Joe Bidena w Europie jest utrzymanie jedności sojuszu atlantyckiego dla poparcia Ukrainy w jej wojnie z Rosją. Uda mu się przekonać sojuszników z NATO?
Wizyty, spotkania, konferencje, uściski rąk i uśmiechy do kamer – w NATO trwa przedszczytowy festiwal uprzejmości. Za zamkniętymi drzwiami słychać jednak o „wykręcaniu” rąk, byle tylko uratować ambitne cele wileńskiego szczytu. Choć stawy trzeszczą, już wiadomo, że nie wszystko się uda.
Ton, w jakim rosyjskie media komentują warszawski szczyt, pełen jest złośliwości i oskarżeń o próby zastraszenia.
Komisja konstytucyjna, która przygotowywała projekt polskiej ustawy zasadniczej, nie do końca podzielała przekonania Jeffersona.
Obama, jakby nie było prawnik po Harvardzie, wyłożył Dudzie, też prawnikowi, to, co polski prezydent świetnie wie, choć lekceważy.
Prezydent USA spotkał się w Warszawie z Andrzejem Dudą. Publicznie zaznaczył, że kryzys konstytucyjny w Polsce nie powinien mieć miejsca.
Donald Tusk wygłosił na początek szczytu NATO przemowę, którą zakończył cytatem z byłego prezydenta USA.
Dwanaście kilometrów ogrodzenia, dziewięć tysięcy policjantów, gigantyczny kompleks hotelowy i troska o kulinarne upodobania światowych liderów – wszystko należało z wyprzedzeniem przemyśleć i zorganizować. W Newport zapadały ważne decyzje, którym towarzyszyły bezprecedensowe wyzwania logistyczne.
Gra się toczy, ale nikt nie przewraca stolika.
O przyszłości NATO: o rozszerzeniu Sojuszu, o zwycięstwie w Afganistanie, o stosunku do Rosji i o obronie przed atakami w cyberprzestrzeni ma zdecydować natowski szczyt w Bukareszcie. Na papierze wszystko wygląda dobrze.