W Waszyngtonie na szczycie NATO miało być godnie, uroczyście, jak przystało na 75. urodziny, sympatycznie i bez fochów.
Szczyt w Waszyngtonie zatwierdził decyzje ogłaszane i oczekiwane, ale przyniósł kilka niespodzianek. Większa mobilizacja dla Ukrainy, podwyższona czujność, również poza wojskowym spektrum zagrożeń, i gotowość do „dużej wojny” – tak brzmi definicja NATO AD 2024.
Rusza szczyt NATO w Waszyngtonie; cywile ofiarami ataku rakietowego na Ukrainę; Daniel Obajtek przed komisją ds. afery wizowej; aborcja na komisji nadzwyczajnej; pełne wyniki matur.
Łatwo o uczucie rozczarowania, że czegoś wciąż jest za mało, a wszystko wciąż dzieje się za późno. Ale to, że największy sojusz wojskowy świata na jubileuszowym zjeździe stawia na pierwszym miejscu obronę kraju, który nawet nie jest jego członkiem, ma przełomowe i historyczne znaczenie.
Po głośno wyrażanym wczoraj niezadowoleniu Ukraina świętuje sukces na szczycie NATO. Otrzymała długoterminowe zapewnienia od grupy najważniejszych krajów Zachodu i już nie uznaje Wilna za porażkę. A co z polskimi postulatami, o których kilkukrotnie mówił przed szczytem Andrzej Duda?
Szczyt NATO w Wilnie daje ogromne nadzieje na nowe ustalenia dotyczące wojny w Ukrainie. Ale na główne pytanie, dotyczące akcesu Ukrainy do Sojuszu, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Najpierw należy wyjaśnić, czym NATO jest i czy nadal jest potrzebne.
Uwaga w pierwszym dniu skupiła się na Ukrainie i na dalszy plan zepchnęła wątki sojusznicze. Tak naprawdę to między szczytami dokonuje się prawdziwa, mozolna, codzienna transformacja NATO. Dlatego Sojuszu nie można oceniać po końcowych komunikatach, lepiej robić to na poligonach.
Szczyt NATO w Wilnie właśnie teraz na dobre się zaczyna, ale najważniejsza rzecz już się na nim dokonała: Sojusz odzyskał optymizm i wiarę we własne możliwości. Obraz ten zakłóca jednak poważny zgrzyt wywołany brakiem zaproszenia Ukrainy.
To już jest szczyt emocji, a będzie ich więcej. Wilno podwyższa ciśnienie w NATO. Turcja po tygodniach kluczenia zgodziła się na wejście Szwecji do Sojuszu. Czy ten sukces uruchomi kolejne?
To przez Niemcy i dzięki coraz silniejszym Niemcom Ameryka będzie oddziaływać wojskowo na naszą część Europy. Polska na tym skorzysta, ale wymaga to zaakceptowania realiów, z czym obecnie władza PiS ma największy kłopot.