Szczyt klimatyczny w Glasgow okrzyknięto konferencją ostatniej szansy na uratowanie Ziemi przed katastrofą klimatyczną. Uczestnicy COP26 nawet nie dotknęli tak wysoko ustawionej poprzeczki, co nie oznacza, że szansę zmarnowali.
Trwający od niemal dwóch tygodni szczyt klimatyczny w Glasgow zostanie przedłużony. Po fiasku przedstawionej w środę propozycji porozumienia pojawiła się nowa wersja dokumentu końcowego.
Szczyt Klimatyczny ONZ w Glasgow nazwano wydarzeniem ostatniej szansy na powstrzymanie katastrofy. Szansa ta – być może – nie zostanie zmarnowana.
Choć premier Morawiecki raczej ośmieszył się na szczycie w Glasgow, Polska podpisała deklarację odejścia od węgla i zaprzestania finansowania nowych inwestycji w energię z tego surowca. Jednak – łatwo podpisać, trudniej zrobić.
Wygląda na to, że Indie chcą jechać na gapę. Z mieszanymi uczuciami odebrano deklarację premiera Narendry Modiego, że jego kraj osiągnie węglową neutralność dopiero w 2070 r. Dla klimatu Ziemi to za późno.
Prezydent Brazylii podpisał się pod wspólną deklaracją na szczycie klimatycznym COP26 w Glasgow i zapowiedział zakończenie procesu deforestacji w swoim kraju do 2030 r. Problem w tym, że rzadko wywiązuje się z obietnic.
Naukowcy są już pewni: ludzkość wkroczyła na drogę bez powrotu. Poziom stężenia gazów cieplarnianych nie tylko nie wyhamuje do 2030 r., ale wręcz wzrośnie. Nic więc dziwnego, że rozpoczynający się w Glasgow Szczyt Klimatyczny ONZ COP26 zyskał miano „szczytu ostatniej szansy”.
W listopadzie w Glasgow zbiorą się – już po raz 26. – przedstawiciele stron konwencji w sprawie spowolnienia zmian klimatu. Kierunek działań i metody wskazują naukowcy. A kraje emitujące najwięcej gazów czasem rozwadniają ich raporty.