Odcinając się od rosyjskich surowców, Zachód musi ich szukać w innych krajach. Tak się składa, że ropą i gazem obracają dziś brutalne dyktatury systemowo łamiące prawa człowieka. Ale czy ma to jakiekolwiek znaczenie?
Gdy świat pochłonięty jest walką z koronawirusem, Syryjczycy na taki „luksus” nie mogą sobie pozwolić. Ich główny problem to kupno chleba. Tak od dekady wygląda ich codzienność.
Według ONZ ponad 80 proc. z 17,5-milionowej ludności Syrii pogrąża się w biedzie. Syryjskie dzieci zasypiają głodne, bo rodziny nie mogą sobie pozwolić na kupno jedzenia.
Komisja Europejska odczytuje niedawne „otwarcie granic” przez Recepa Erdoğana głównie jako apel o więcej pieniędzy. I zanosi się na to, że Unia będzie płacić.
Po decyzji prezydenta Turcji o otwarciu granic sytuacja na południu Europy stała się dramatyczna. Tysiące migrantów jest gotowych do przeprawy. Grozi im śmierć na morzu albo kule i gaz na lądzie.
Mała wojna między Turcją a syryjskimi wojskami wspieranymi przez Rosję staje się coraz większa. Turcy przeprowadzili spektakularny atak dronami i zaczynają kontrofensywę w Idlibie.
Prezydent Turcji pozwolił uchodźcom znowu szturmować granice Unii. Najpewniej chce skłonić kraje wspólnoty do wywarcia presji na Rosję i reżim w Damaszku, aby wykazały większą powściągliwość w Syrii.
Turcja nie będzie już „wstrzymywać uchodźców, którzy chcą się przedostać do Europy”. Ludność cywilna znów stała się celem. Politycznym.
Ciało założyciela Białych Hełmów Jamesa Le Mesuriera znaleźli w pobliżu jego mieszkania w Stambule wierni zmierzający na poranne modły. Trudno uwierzyć, że po prostu „wypadł z okna”.
Zwycięstwo Baszara Asada w syryjskiej wojnie domowej – już oczywiste z perspektywy ostatnich tygodni – musi budzić moralne oburzenie. Ale moralne oburzenie to słaba strategia polityczna.