Na szczęście idzie wiosna, wiatr rozpędza zimowe chmury. Aż się prosi, by wystawić do słońca zamaskowaną twarz.
Ile można tkwić w toksycznej relacji z Polską, która ostatnio więcej zabiera sił życiowych, niż daje.
Czasem jednak zaciskamy zęby i nucimy w głowie piosenkę Tiltu „Jeszcze będzie przepięknie”, bo trudno jest patrzeć na to, co dookoła.
„Seks w zielonym mieście”? To jest nasza przyszłość.
Tożsamości jest wiele, a zawężanie ich do dwóch płci i wbijanie ludzi w konserwatywne wzorce kulturowe to zawracanie Wisły kijem.
W Polsce, w Chinach, wszędzie, zmagamy się z tym samym problemem: opisywane przez nas doświadczenie wciąż traktowane jest jako „kobiece”, a nie jako uniwersalne.
W kontekście kobiecej rewolucji na ulicach szczególnie groźna jest nienawiść wobec kobiet.
Chciałyśmy rozmawiać, ale nikt nie słuchał. Niewidzialne kobiety zaczęły krzyczeć.
To jest walka o równość, a nie lokalne potyczki z zaciętą figurynką, która skacze ruchem konika szachowego między Żoliborzem a Wiejską. Warto się trzymać tej szerokiej perspektywy.
Tożsamości – te powojenne, zgruzowane, i dzisiejsze, ksenofobicznie zawężone – są zabójcze.