Kraków, Wrocław, Warszawa, a wraz z nimi trzy telewizje, szykują się w tym roku do hucznych sylwestrowych zabaw. Na koncerty, fajerwerki, pokazy chcą wydać całkiem spore pieniądze. Czy warto?
Nowy wolny dzień może rodzić pokusę rozciągnięcia okresu świąteczno-noworocznego.
Ruszył druk kalendarzy na kolejny rok. Edycji są tysiące, firmy prześcigają się w pomysłach, ale od dawna zwycięzcą światowej rywalizacji był kalendarz Pirelli. W ostatnich latach przybył mu jednak poważny rywal – kalendarz Lavazza.
Mniej wiary w państwo, więcej w ludzi!
Co roku nieubłaganie mamy ten sam problem – gdzie spędzić sylwestra? A gdyby tak nadejście Nowego Roku uczcić w kosmosie? Dziś to nierealne marzenie, ale za parę lat... Wtedy problem pozostanie już tylko jeden – dobrze wypchany portfel.
W telewizyjnych archiwach pozostały zapisane na taśmach fragmenty sylwestrowych zdarzeń z różnych lat.
Rzadki był dzień bez gościa; częste biesiady z tańcami i pijatyką. W całym kraju pędzono życie na wesołości i lusztykach, wyjąwszy małą garsztkę skromnych w napoju. Kitowicz, „Opis obyczajów za panowania Augusta III”
Folklorystyczne śpiewy na wyspach Kiribati, lasery w chińskim Hongkongu, buddyjskie gongi w Tokio, kremlowskie kuranty, głoszące nie tylko nadejście nowego roku, ale także zwycięstwa w wojnie z Czeczenami, strzały na wiwat w Kosowie, fajerwerki na wieży Eiffla, rockowy koncert pod oknem papieskiego mieszkania, najważniejsza (według Amerykanów) impreza w Nowym Jorku – tak świat witał nowy rok.
Menedżer zespołu Abba mawiał, że ludzie nie są tak głupi, jak to się wydaje. Są jeszcze głupsi. Z takiego założenia zdawali się wychodzić organizatorzy przeróżnych „szalonych” sylwestrów 2000 na całym świecie. Przy czym szalone okazały się przede wszystkim ceny. Pokój hotelowy za 100 dolarów? No to niech frajerzy płacą 600, bo to panie millenium idzie. A frajerzy nie chcą płacić. Dla chciwców szykuje się milenijna klapa sylwestrowa.