Jeśli nie masz pracy i pieniędzy, słuchasz punk rocka, podoba ci się Che Guevara, gardzisz policjantami, ubierasz się w demobil, nie jadasz mięsa, tęsknisz za barami mlecznymi, bank odmówił ci kredytu, czekasz, aż LPR połączy się z Samoobroną, a George Bush wyzyskuje (*niepotrzebne skreślić) – prawdopodobnie jesteś polskim alterglobalistą.
Do Warszawy przywieziono symbol globalizmu – Światowe Forum Gospodarcze. Kilkuset facetów w garniturach objadających się, jak wiadomo, kawiorem i ostrygami. Taka prowokacja we współczesnej epoce ma już swój rytuał. Gdzie zjeżdżają globaliści – przyjeżdżają antyglobaliści. Gdzie urządza się szczyt – trzeba zwołać antyszczyt.
W okolicach maja czeka nas karnawał polityczny pod hasłem: wstępujemy do Unii. Do Warszawy przyjadą arystokraci władzy, liderzy światowego biznesu i mediów, a Lublin ugości 400 rektorów szkół wyższych z całej Europy. Trwają gorączkowe przygotowania, a ostatni guzik nie jest jeszcze zapięty.
Pamiętacie państwo naszą międzynarodową ankietę sprzed dwóch tygodni: Kto rządzi światem? Dziś chcielibyśmy zapytać: Czy w ogóle światem da się rządzić?
Pogłębia się rozziew między sukcesami biznesu a ponurymi nastrojami społecznymi
Władcy świata u progu starcia z Irakiem udali się do sanatorium w Davos
Był głupi zbieg okoliczności. Biznesmeni-dżentelmeni, w garniturach od Armaniego, debatujący o interesach, ale i o świecie, sztuce i społeczeństwie, słowem prestiżowe forum gospodarcze Davos przenosi się do Ameryki, a tam śmierdzi największym skandalem gospodarczym stulecia.
Na Park Avenue, najelegantszej i najbogatszej alei na Manhattanie, nigdy chyba nie leżało tyle końskiego łajna. Policjanci na koniach całą sobotę stali w czterech rzędach w poprzek alei. Nie był to początek kawaleryjskiej szarży, lecz pokaz bezpieczeństwa dla uczestników i przeciwników Światowego Forum Gospodarczego, które ze szwajcarskiej wioski Davos (gdzie obraduje co roku) przeniosło się wyjątkowo do hotelu Waldorf-Astoria w Nowym Jorku.
Światowe Forum w Davos to ciągłe poszukiwanie recepty na ubogacenie narodów. Dziś o rozwoju państwa decyduje nie liczba ludności, rozległa powierzchnia, zasoby naturalne czy siła armii, ale sprawność ekonomiczna, nazywana chętnie zdolnością konkurencyjną. Zdolność konkurencyjna – jak ją zwiększyć? Jak ma ją zwiększyć Polska – kraj ciągle na dorobku, u dołu tabel? Czy jesteśmy skazani na trzecią ligę? Z ponad dwustu seminariów i dyskusji na różne tematy odbytych w Davos wynika dla nas wniosek taki, że w Polsce poprawić trzeba wszystko: oświatę i kształcenie, opiekę zdrowotną, środowisko naturalne, warunki biznesu, pobudzić inicjatywę pracowników, udoskonalić prawo. Czy z naszym tempem rozwoju, jednym z najszybszych w Europie, ale też z naszą kiepską spuścizną materialną i moralną mamy szanse w światowej konkurencji?
„Żal mi Davos. Utraciło swoje dziewictwo” – mówi Aleksander Kwaśniewski. Utraty dziewictwa w samym Davos na dorocznym Światowym Forum Gospodarczym nie widać, ale już na stacji kolejowej w Klosters tak. Ściągnięta z Genewy policja rozciąga zwoje drutu kolczastego wzdłuż torów kolejowych.