Po raz 43. w szwajcarskim kurorcie Davos zebrało się Światowe Forum Gospodarcze – swego rodzaju seminarium i klub towarzysko-dyskusyjny gromadzący w sumie ponad 3 tys. biznesmenów, okraszony kilkunastoma prezydentami i premierami rządów oraz kilkudziesięcioma artystami i laureatami nagród Nobla.
Kiedyś politycy i prezesi przyjeżdżali do Davos z czystym sumieniem: rankiem modlili się na nabożeństwach w intencji wolnego rynku i deregulacji, po południu szli poszusować na nartach, a wieczorem bawili się na hucznych imprezach na koszt banków i korporacji.
Zakończyło się 40. Światowe Forum Gospodarcze - w szwajcarskim Davos. To wielkie seminarium grubych ryb biznesu - a także grupy polityków - z tym samym hasłem - “jak poprawić świat”.
Forum w Davos miało pokazać, że elity polityczno-finansowe panują nad kryzysem. Ale spod debat przebijał raczej strach polityków i bezradność ekonomistów.
Mimo że motto szczytu brzmiało „Kształtując świat po kryzysie', uczestnicy nie byli w stanie nawet wyobrazić sobie tego świata
W światowym rankingu konkurencyjności Polska spadła w ciągu roku o piętnaście miejsc. Wyprzedziły nas Indie, a nawet afrykańska Namibia. Jakaż to niemoc ogarnęła nasz kraj?
Chory ocknął się w karetce pogotowia. – Dokąd mnie wieziecie? – pyta przerażony. – Do kostnicy – odpowiadają pielęgniarze. – Ale przecież ja jeszcze nie umarłem! – wrzeszczy chory. – A my jeszcze nie dojechaliśmy. Tę anegdotkę – jako żartobliwy opis rosyjskiej gospodarki – opowiedziano publicznie na tegorocznym Światowym Forum Gospodarczym w Davos. Forum to, zdawałoby się najbardziej kompetentne grono w tej materii, nie wie, co o Rosji myśleć. Przede wszystkim więc słuchano samych Rosjan, ale dyskusja między nimi przypomina walenie grochem o ścianę z obu stron.
Gdyby Tomasz Mann wstał z grobu i przyjrzał się Światowemu Forum Ekonomicznemu w szwajcarskim Davos, najwyżej położonemu miastu w Europie, uderzyłoby go może podobieństwo tego gremium do samego założenia jego wielkiej powieści „Czarodziejska góra”.