W tym roku, choć przyjeżdża do Davos prawie 50 szefów państw i rządów, tych, którzy najbardziej nas obchodzą, nie ma.
Forum w Davos zwyczajowo załamuje nad czymś ręce i z reguły martwiono się tam kwestiami technicznymi, np. kondycją rynków finansowych.
Dobrze, że prezydent i premier szukają w Davos sojuszników, tylko czemu wcześniej żyrowali działania, które utrudniają ich znalezienie?
Trwający okres prosperity może się raptownie skończyć. Jest nowy raport o zagrożeniach dla świata.
Publiczne debaty stają się coraz ostrzejsze, stanowiska coraz bardziej spolaryzowane, ładunek emocji toksyczny. Dlaczego tak trudno porozumieć się ponad podziałami?
I znów do szwajcarskiego kurortu zjechało 2,5 tys. przedstawicieli globalnej elity – polityków, milionerów, biznesmenów, celebrytów i doradców czterech wspomnianych kast – by pomartwić się o losy świata.
Z Forum Ekonomicznego w Krynicy Jarosław Kaczyński wrócił z nagrodą dla Człowieka Roku, wielki biznes z podkulonym ogonem, a obserwatorzy z poczuciem niesmaku i manipulacji. Polskie Davos uznało, że PiS już wygrało wybory.
Przez ostatnie pięć lat Davos było barometrem globalnego kryzysu. W szwajcarskim kurorcie prezesi ostrzegali przed rychłą katastrofą gospodarczą, a przywódcy obiecywali, że do niej nie dopuszczą.
Polska od dawna chce się widzieć w roli lidera Europy Środkowej i pomostu między Wschodem a Zachodem. Nic zatem dziwnego, że i wydarzenia takie jak Forum Ekonomiczne mają podobne, międzynarodowe ambicje. Na wyrost?