Jak przekonać myśliwych, drwali i rolników, że dobrostan lasów, rzek i bagien leży także w ich interesie – objaśnia Mikołaj Dorożała, główny konserwator przyrody, wiceminister klimatu i środowiska.
Ostrzeżenia dla czterech województw, obrona terytorialna w gotowości. Czy to nie przesada? Nie. Niemal każda powódź w Europie Środkowej to skutek niżu znad Zatoki Genueńskiej.
W Warszawie zanotowano dziś rekordowo niski poziom wody w Wiśle: 22 cm. Na razie, bo opada nadal. Ale nie tylko stan królowej polskich rzek jest alarmująco niski.
Popyt na wodę rośnie błyskawicznie, lecz jej samej nie przybywa. Susze mogą sprawić, że rzeki przecinające granice państw staną się przyczyną konfliktów.
Jesteśmy przyzwyczajeni, że burze gnają przez Polskę i po kilku godzinach nie ma po nich śladu. Dlaczego teraz utrzymują się już trzeci dzień?
Media nakierowane na emocje pokazują zwykle dwa skrajne aspekty danej sprawy, a podziały wydają się nierozwiązywalne. Debata ma tymczasem ukazać to, co jest w środku, czyli problemy mniej wyraziste, za to większe i poważniejsze. Gdyby w Polsce istniała debata, jak mogłaby wyglądać?
Liczba ofiar śmiertelnych na wyspie Maui wzrosła już do 55. Zdjęcia z obszarów zdewastowanych przez ogień przypominają pola bitwy, a miasta wyglądają jak po bombardowaniu.
Mądra władza mogłaby uratować rzeki i jeziora, zatrzymać suszę, sadzić deszcz. Ale mentalnie wciąż tkwimy w micie „polskich bagien i mokradeł” – mówi Jan Mencwel, współzałożyciel stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, autor książki „Hydrozagadka. Kto zabiera polską wodę i jak ją odzyskać”.
Brak opadów na północy Europy doprowadził do wysuszenia podłoża w lasach. Rośnie ryzyko pożarów, temperatury mogą dojść do 30 st. Władze rozkładają ręce, bo doświadczenia w takich sytuacjach nie mają.
Gwałtowne zmiany pogody sprawiły, że uprawy ryżu – najpopularniejszego zboża świata – znalazły się w kryzysie. Ryżowi nie służą kapryśne przejścia od suszy do nawalnych deszczy. Takie zjawiska nazywane są smagnięciem klimatycznego bicza. I ryżowi dostaje się najbardziej.