Media nakierowane na emocje pokazują zwykle dwa skrajne aspekty danej sprawy, a podziały wydają się nierozwiązywalne. Debata ma tymczasem ukazać to, co jest w środku, czyli problemy mniej wyraziste, za to większe i poważniejsze. Gdyby w Polsce istniała debata, jak mogłaby wyglądać?
Liczba ofiar śmiertelnych na wyspie Maui wzrosła już do 55. Zdjęcia z obszarów zdewastowanych przez ogień przypominają pola bitwy, a miasta wyglądają jak po bombardowaniu.
Mądra władza mogłaby uratować rzeki i jeziora, zatrzymać suszę, sadzić deszcz. Ale mentalnie wciąż tkwimy w micie „polskich bagien i mokradeł” – mówi Jan Mencwel, współzałożyciel stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, autor książki „Hydrozagadka. Kto zabiera polską wodę i jak ją odzyskać”.
Brak opadów na północy Europy doprowadził do wysuszenia podłoża w lasach. Rośnie ryzyko pożarów, temperatury mogą dojść do 30 st. Władze rozkładają ręce, bo doświadczenia w takich sytuacjach nie mają.
Gwałtowne zmiany pogody sprawiły, że uprawy ryżu – najpopularniejszego zboża świata – znalazły się w kryzysie. Ryżowi nie służą kapryśne przejścia od suszy do nawalnych deszczy. Takie zjawiska nazywane są smagnięciem klimatycznego bicza. I ryżowi dostaje się najbardziej.
To, że można wyeksploatować Ziemię, wydawało się do pewnego momentu niemożliwe. Raport „Granice wzrostu” z 1972 r. pokazał, że to realny scenariusz. Entuzjaści tego opracowania twierdzą, że wyznaczyło początek epoki ekologicznej. Krytycy – że jest przykładem nieuzasadnionego katastrofizmu.
Ślady dinozaurów, antyczne miasta, czołgi – wszystko to ujrzało światło dzienne z powodu suszy. Niezwykłe znaleziska to zarazem dowody cierpienia: ludzkiego i planety.
Poziom Renu lada moment spadnie poniżej 40 cm i unieruchomi niemiecką żeglugę śródlądową. Włoski Pad znika w oczach, a z nim ryż na risotto. Rzeki w Europie dosłownie przechodzą do historii.
Elizabeth Kolbert, amerykańska dziennikarka i pisarka, o tym, czy nasza cywilizacja zginie w klimatycznych męczarniach.
Podobno Polska nie zaginie, dopóki płynie przez nią Wisła. Skoro tak, to pora, byśmy i ją, i inne rzeki – teraz schnące – zaczęli traktować z należnym im szacunkiem.