Magia jest ważną częścią świata komiksów Marvela, tu jej jednak zabrakło.
Animowana saga o Spider-Manie przywraca wiarę w to, że wciąż można w superbohaterskiej rozrywce osiągnąć zaskakujące efekty. Jednocześnie to naprawdę niegłupia i dowcipna opowieść.
Dlaczego rysunkowy „Batman” do dziś pozostaje jedną z czołowych produkcji superbohaterskich, jak oglądaliśmy go przed laty, a jak odbieramy go po trzech dekadach od premiery.
Na ekran trafiła jedna z najsłynniejszych komiksowych serii ostatnich lat – klucza do „Sandmana” szukały hollywoodzkie studia, w końcu nakręcony został pod okiem samego autora oryginału.
Tego lata na ekrany kin wróci jeden z ulubionych bohaterów Marvela, bóg gromów Thor (Chris Hemsworth). Ale nie będzie sam – magiczny młot Mjölnir dzierżyć będzie kobieta. W Gromowładną wcieli się Natalie Portman.
W roli Batmana zobaczymy dawną gwiazdę „Zmierzchu”. Ale Robert Pattinson w ciągu dekady z idola nastolatek stał się jednym z najciekawszych aktorów swojego pokolenia.
W czasach kryzysu ludzie szukają ratunku w figurach zbawców. Kiedyś dostarczały ich religie, dziś – popkultura. A ta w tym roku wskrzesza bohaterów „Matrixa” Neo i Trinity.
W komiksach i filmach Spider-Man wielokrotnie ratował Nowy Jork – ba, cały świat – przed złem. W tym roku przy okazji ocalił amerykański box office.
He-Man i jego wierni przyjaciele znów stanęli do pojedynku z hordami zła dowodzonymi przez Szkieletora.
„Czarna Wdowa” – długo oczekiwana superprodukcja ze Scarlett Johansson w roli tytułowej – to świetnie zaaranżowane widowisko, które dowodzi, że do kina popularnego wraca zimnowojenna retoryka. Nie bez powodu.