Od kilku tygodni studenci zwoływali się na portalach społecznościowych na Ogólnopolski Protest Studentów i Studentek. Maszerują dziś, 25 stycznia, m.in. we Wrocławiu, Warszawie, Poznaniu, Krakowie, Toruniu, Opolu, Lublinie i w Brukseli.
Zgodnie z pomysłem ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina uczelniom publicznym będzie się opłacało przyjmować mniej studentów. Czy społeczeństwu również się to opłaci?
Na anglosaskich uniwersytetach, dawnych wylęgarniach buntu, swoboda myśli zaczyna przegrywać z kulturą schlebiania.
Polskie szkoły i uczelnie reformowało przez ostatnie ćwierć wieku 25 ministrów edukacji, nauki i szkolnictwa wyższego. Jak wypada bilans? Warto się zastanowić, zanim zaczniemy po kolejnej zmianie politycznej znów reformować. Być może teraz na zasadzie woli referendalnej większości?
Żeby dobrze wybrać uniwersytet, na którym spędzi się kilka lat swojego życia, trzeba wziąć pod uwagę różne czynniki. Nie tylko pozycję w rankingach.
Pracownicy nauki mają zrozumiałe postulaty: mniej biurokracji, więcej pieniędzy. Mają też do kogo je skierować: do prezydenta elekta. Pewnie i jedno, i drugie obieca. Z nawiązką.
Wykształcenie przedłuża życie. Mężczyźni z dyplomem wyższych studiów żyją przeciętnie nawet kilkanaście lat dłużej od współobywateli, którzy zakończyli edukację na podstawówce.
W Polsce studiuje dziś ponad 1,5 mln osób. Nie wiadomo tylko, gdzie jest kultura studencka.
Absolwenci z doświadczeniem międzynarodowym szybciej znajdują pracę – wynika z raportu opublikowanego przez Komisję Europejską. Co na to sami zainteresowani?
Trybunał Konstytucyjny orzekł właśnie, że prawo do bezpłatnego studiowania na drugim kierunku tylko dla 10 proc. studentów, i to tych, którzy każdego roku zdołają zdobyć stypendium rektorskie, jest niezgodne z ustawą zasadniczą.