Kiedy przed czterema miesiącami w naszych redakcyjnych projektach pojawił się temat skandalicznie marnej doli młodych polskich uczonych, doznaliśmy charakterystycznego poczucia bezsilności. Oto kolejną publikację przyjdzie skończyć słusznym, acz próżnym lamentem. Nie tyle więc z nagłego porywu serca, ile ze złości ogłosiliśmy akcję stypendialną i podjęliśmy się roli nie tylko fundatora, ale także kwestarza. Saldo operacji wygląda bardzo korzystnie. Po stronie „ma” zapisujemy: 375 tys. zł na 15 stypendiów, trudny do przecenienia zapas wiedzy o czołówce polskiej młodej inteligencji oraz inspirujące doświadczenia i założoną właśnie Fundację „Polityki”.
Zakończony 13 maja w Krakowie 37 Studencki Festiwal Piosenki spotkał się z bardzo ciepłymi ocenami. Podkreślano, że po latach kryzysu, pojawili się ciekawi wykonawcy, jury miało problem nadmiaru bogactwa. Chwalono zgoła „niestudencką” organizację. W dużej mierze to zasługa dwójki maniaków. O piosenkarzu Mariuszu Lubomskim Piotr Bałtroczyk powiedział, że jest rottweilerem piosenki studenckiej. Agnieszkę Odorowicz i Jacka Wilczyńskiego można by w takim razie określić mianem bullterierów animacji kultury.
Dla młodzieży bez solidnego materialnego zaplecza, planującej w tym roku podjęcie studiów, mamy ostrzeżenie: nie wiążcie przesadnych nadziei z kredytami studenckimi. Liczcie raczej na siebie. Szukajcie innych źródeł utrzymania na czas nauki.
W krótkim czasie ukazały się dwa odmienne rankingi wyższych uczelni: przygotowany przez pisma „Perspektywy” i „Rzeczpospolita” (z 10 kwietnia 2001 r.) oraz przez „Politykę” (specjalny dodatek do nr. 17 z 28 kwietnia 2001 r.). Oba wywołały wielkie poruszenie nie tylko w środowiskach akademickich. Żaden ranking nie jest w pełni obiektywny, szczególnie wtedy, gdy dotyczy materii tak złożonej jak całościowa ocena uczelni. Jednak z zadania można wywiązać się lepiej bądź gorzej. Lista rankingowa opracowana przez „Perspektywy” i „Rzeczpospolitą” w przypadku trzech z czterech najważniejszych elementów oceny jest obciążona poważnymi błędami metodologicznymi. Warto się o te sprawy pospierać.
Pod łóżkiem studenta krakowskiej uczelni policja znalazła 108 butelek wódki i 250 butelek piwa. Oraz pokaźny plik „zregenerowanych” kart telefonicznych, bagnet i nunczako. Studenta zadenuncjowali sąsiedzi, także studenci. Zgodnie uznali, że choć w akademikach można dziś sprzedać wszystko, z własnym ciałem włącznie, to należy jednak trzymać się jakiegoś etosu. Wódka może być z przemytu albo z prywatnej produkcji. Może być w puszkach. Byle tania i niewymiotna.
Jeśli Polacy wybrani wedle kryterium posiadania dyplomu wyższej uczelni mają potomstwo powyżej osiemnastki, to w 8–9 przypadkach na 10 ich dzieci studiują albo studiowały. Miejsce zamieszkania, liczebność rodziny i jej kondycja finansowa odgrywają mniejszą rolę przy decyzji o dalszej edukacji.
Prof. dr hab. Marian Harasimiuk. Rektor Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
Melchior Wańkowicz przewraca się w grobie. Wyższa Szkoła Dziennikarska nazwana przed laty jego imieniem stała się symbolem bezhołowia, łamania prawa, zaprzeczeniem powagi uczelni, przyczyną obaw studentów, którzy płacą wysokie czesne, a nie wiedzą, czy będą mieli stworzone warunki, by skończyć studia. Kiedy już wydawało się, że spór o to, kto jest właścicielem szkoły, został rozstrzygnięty, odwołane władze sięgnęły po staropolską broń: w noc sylwestrową dokonały prawdziwego zajazdu, zajmując siłą budynek szkoły!
Sąd Gospodarczy w Koszalinie oddalił wniosek o ogłoszenie upadłości Bałtyckiej Wyższej Szkoły Humanistycznej, która zalega ZUS z zapłatą około 10 mln zł. Ten sam sąd zawiadomił prokuraturę o powziętym podejrzeniu, że w BWSH popełnione zostało przestępstwo: ucieczka przed wierzycielami z posiadanym majątkiem. Pouczająca jest historia wzlotu i upadku tej przedziwnej instytucji usługowej.
Blisko 10 proc. bezrobotnych w pierw-szym półroczu 2000 r. stanowili posiadacze dyplomów. Licencjatów i magistrów bez pracy będzie coraz więcej. W najgorszej sytuacji znajdą się absolwenci wielu szkół, które za efektowną fasadą uprawiają edukacyjną hucpę. Biznes i pieniądze stały się tam wyłącznie udziałem założycieli, zaś młodzież dowiaduje się poniewczasie, że uczy się w nielegalnej filii lub szkoła traci właśnie zezwolenie na działalność.