W ostatni wrześniowy weekend zapadający zmierzch zamieniał Łódź w scenografię filmu będącego połączeniem bajki, science fiction i horroru. A to za sprawą Festiwalu Światła organizowanego w mieście po raz jedenasty. A właściwie dziesiąty, bo ubiegłoroczna edycja – pandemiczna, odbyła się tylko na ekranach.
Utrwalam sytuacje bulwersujące i ośmieszające, które przetransformowane na język zabawki zawieszają swoją ważność, skłaniają do wzruszenia ramionami – mówi Mariusz Waras, jeden z najważniejszych polskich twórców street artu.
Rzeczywistość pędzi, a muzea ją gonią. Dlatego eksponatem może być dziś wszystko – transparent Strajku Kobiet, film nakręcony komórką w czasie kwarantanny, a nawet słoik z wodą.
Kiedy część świata obala pomniki, inna cierpi na pomnikomanię. Jak bezpiecznie wyjść z sytuacji? Może z pomocą murali.
Ważna pozycja o street arcie.
Z kolei na Zachodzie możesz malować, co chcesz. Banksy mógłby królową angielską powiesić na sznurku, a na wystawie wzbudzi zachwyt.
Po sterowanych komputerowo podświetlanych fontannach i po pomniczkach-ławeczkach polskie miasta odkryły nowy pomysł: murale. Malowidła na murach mnożą się więc gwałtownie, choć nie zawsze sensownie. I ciekawie ewoluują.